Dziś bardzo gorący tydzień! Nie chodzi mi oczywiście tylko o pogodę, ale też długo oczekiwaną premierę sequela jednego z najważniejszych filmów sci-fi w historii kina – mowa oczywiście o filmie Dzień Niepodległości: Odrodzenie czyli produkcji o strzelaniu do wielkich i złych kosmitów. Chwilę wcześniej zajmiemy się jednak francuską komedią Lolo, opowiadającą o pewnym wrednym młodzieńcu, któremu nie do końca podoba się nowy związek matki. Posta czytacie dzięki uprzejmości sieci Cinema City oraz warszawskiego kina Atlantic. Dziś tania środa! Miłego dnia! 🙂
– Lolo
O czym: Pewna kobieta poznaje pewnego faceta. Niestety jej syn ma z tym problem.
Dlaczego tak: Bo to francuska komedia! One są po prostu jakieś lepsze, zawsze w miarę pogodne, dobrze nakręcone. Bo akurat Dany Boon i Julie Delpy to dość znani i doświadczeni aktorzy i przyjemnie się na nich patrzy. Świetne widoki, dobre zdjęcia, nienachalna muzyka! Film idealny dla ludzi trochę starszych, np. po 40 – rozwodników i singli, którzy stracili już nadzieję 🙂
Dlaczego nie: Mało śmieszny jest ten Lolo, zaryzykuje stwierdzenie, że właściwie w ogóle. Generalnie to się trochę nudziłem, bo scenariusz jest wyjątkowo pusty i przewidywalny, ten film pomimo swoich „francuskich plusów” to niestety typowy średniak, który sobie jest tak o. bo jest. Nie zapamiętacie go dłużej. Dodatkowo mi nikt jakoś specjalnie nie przeszkadzał, ale niektórzy z moich znajomych mają uczulenie występujących tu aktorów – co kto lubi.
Kiedy: Generalnie jestem lekko zdziwiony, ze Lolo trafił do dużych kin, ale skoro już jest, to może warto pójść i go zobaczyć – mało kiedy takie filmy trafiają do szerszej publiczności
– Dzień Niepodległości: Odrodzenie
O czym: Dwadzieścia lat po pierwszej inwazji pojawia się kolejny statek obcych.
Dlaczego tak: Bo William Fichtner, którego miałem okazję poznać osobiście! Bo Liam Hemsworth, Jeff Goldblum, Bill Pulman, Judd Hirsch oraz Sela Ward – i jeszcze kilka nazwisko-twarzy z poprzedniej części, no i kilka bardzo delikatnych nawiązań do oryginału! Bo efekty specjalne są naprawdę olśniewające i na wielkim ekranie robią kolosalne wrażenie! Bo chociaż nie jest to produkcja najwyższych lotów i zrobiłbym to odrobinę inaczej – jako sequel nie ośmiesza i nie niszczy pamięci jedynki. Bardzo fajne sceny akcji, miejscami trzyma w napięciu, a dodatkowo kosmici chociaż są mało ludzcy (to raczej robale) są nawet spoko i do przeżycia. Jeśli nie możecie przejść obojętnie obok kosmosu, strzelanin i dziwnych teorii – film dla Was.
Dlaczego nie: Generalnie nie podoba mi się konwencja tego, że jesteśmy tacy super i mamy bazę na księżycu i wielkie działa dookoła ziemi – jedynka była wiarygodniejsza, bo technologia nie wychodziła poza realia naszego świata i można było naprawdę się przestraszyć naszej słabości wobec ataku potworów z innych galaktyk. Brat Thora czyli Liam jest niestety tym mniej utalentowanym i bardziej denerwuje niż nas sobie jednoczy, a jeśli chodzi o postać graną przez Billa Pulmana to od sztywności tego aktora i jego pustej twarzy, aż gorzej się człowiekowi robi. Muzyka jest przeciętna, a fabuła trochę dziurawa, w dodatku z ambicjami na długą serię filmów, ale to chyba słaby pomysł. Motyw z „kulą” to idiotyzm (ale to już musicie zobaczyć, nie będę spoilerował).
Kiedy: To jeden z tych filmów, które polecam sprawdzić samemu – według własnych preferencji. Najlepiej oczywiście w kinie, ale jeśli nie jest to możliwe, to tylko na wielkim telewizorze, gdy już wyjdzie na DVD – ale powiedzmy sobie szczerze: Wasza ocena będzie wtedy o dwa oczka niższa.