Kilka tygodni temu recenzowałem film: Gotowi na wszystko. Exterminator. Śpieszę od razu z wyjaśnieniem, że wspomniana produkcja jest kinową ekranizacją książki „Kochanowo i okolice”, ale również pokłosiem opisywanej w tym tekście sztuki teatralnej. Trudno mi jednoznacznie wyrokować, która wersja miała większy wpływ na powstanie filmu. Mogę jednak z czystym sumieniem opowiedzieć o tym czy warto kinowy seans dopełnić wizytą w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Chociaż dopełnić to niesprawiedliwe określenie, bo „Exterminator” to komedia grana praktycznie bez przerwy od prawie 5 lat!
Exterminator opowiada o zespole deathmetalowym, który najlepsze lata ma już dawno za sobą. Grupa przyjaciół spotyka się od czasu do czasu, aby pomarzyć, pograć, albo pokłócić się. Kumple starają się robić wszystko, aby tylko zabić czas. Pewnego dnia odwiedza ich jednak wójt, który proponuje im spory grant z Unii Europejskiej dla „młodych zdolnych”. Warunek? Muszą zagrać na zbliżających się dożynkach.
W rolach głównych występują: Paweł Domagała, Kamil Siegmund, Sebastian Skoczeń, Przemysław Kosiński, Henryk Niebudek, Agata Wątróbska oraz Zuzanna Grabowska. Bądźmy szczerzy – większość z Was najlepiej kojarzy nazwisko Pawła Domagały i nie jest to nic złego – wszak to on znajduje się na plakacie, gra teoretycznie główną rolę i jeszcze „fabularnie” jest wokalistą tytułowego zespołu. I chociaż właśnie z tych powodów Domagała wyróżnia się na tle innych, to warto zaznaczyć, iż każdy członek zespołu ma coś do powiedzenia. Bardzo trudno wskazać kogoś, kto nie trzyma tempa i z wielką radością przyznam, że praktycznie cała obsada daje radę. Jeśli chodzicie do teatru dla dobrego aktorstwa to Exterminator może być sztuką dla Was. Co prawda mam lekkie „ale” jeśli chodzi o role kobiece, ale te mają w scenariuszu jedynie kilkanaście dłuższych zdań i być może to w tym tkwi problem. Aczkolwiek nie samym aktorstwem człowiek żyje, bo tutaj żyjemy również… śpiewem. Okazuje się bowiem, że połowę sztuki możemy uznać za faktyczne przedstawienie, za to drugą połowę za… koncert. Oczywiście elementy przeplatają się przez całe półtorej godziny, ale są niewątpliwie warte wspomnienia. Otóż Exterminator ma formę opowieści i to interaktywnej (aktorzy widzą i nawiązują kontakt z publicznością), opowieści obejmującej kilka miesięcy życia i występów zespołu. Obserwujemy więc nie tylko ich sprzeczki z samymi sobą, ale również występy na małych wiejskich scenach. Występy są nie do końca po myśli zespołu, a niekiedy zupełnie niezgodne z linią deathmetalową… tak więc jeśli wiecie kim jest Maryla Rodowicz, Doda, albo interesuje Was dlaczego „Kombii” pisze się od jakiegoś czasu przed dwa „i” to biegnijcie do Teatru Dramatycznego w ciemno. A talent? Niech najlepszą recenzją będzie to, że w momencie pisania tego tekstu słucham na Spotify płyty Pawła Domagały. Z własnej woli! Gość ma talent.
„Exterminator” to przede wszystkim komedia muzyczna, warto wspomnieć, że bardzo zabawna. Scenariusz jest świeży, ciekawy i modyfikowany ze spektaklu na spektakl pod aktualne wydarzenia czy politykę (wiem, bo widziałem go drugi raz i niektóre elementy zdecydowanie się różnią). Żarty co prawda opierają się w dużym stopniu na przekleństwach, ale nie kłuje to w uszy za bardzo. Nie jest to oczywiście główna oś dowcipów, ale na to najlepiej reaguje sama publiczność. Forma którą oglądamy jest lekka, skoczna, zdecydowanie mocniej skondensowana niż film – dla mnie to duży plus, bo ten potrafił się rozwlekać w nieskończoność.
Jeśli chodzi o dekoracje to chyba nie ma o czym mówić: zwykła scena i instrumenty. Zupełnie jak na koncercie. Aczkolwiek musicie wiedzieć, ze wszystko jest tutaj na swoim miejscu i naprawdę jakieś wymyślne elementy dekoracyjne nie są w ogóle potrzebne. Warstwa dźwiękowa jeśli chodzi o część koncertową jest bardzo w porządku. Jeśli chodzi o część „teatralną” to niektóre dialogi mogłyby być recytowane głosniej, albo sprzęt powinien być ustawiony o kilka kresek wyżej. Przyznam, że siedziałem dość daleko, a dodatkowo nie mam najlepszego słuchu – i kilka zdań fabuły mi gdzieś wypadło. Nie zrzucę tego wyjątkowo w 100% na salę czy aktorów – a na widzów. Wielokrotnie podczas spektaklu pojawiają się liczne brawa czy krzyki o bis. Tak więc bywa i tak, że coś z zewnątrz „wjedzie” fabule w przysłowiowe słowo. Ogólnie jednak wszystko jest na plus, a pewne problemy są w tym wypadku chyba nie do uniknięcia. Jeśli natomiast słyszycie gorzej – przemęczcie się i usiądźcie mniej więcej na środku sali. Wiadomo, że część koncertowa potrafi mocniej przywalić z totalnego zaskoczenia.
Sztuka Przemka Jurka to świetna propozycja dla wszystkich tych, którzy w teatrze szukają przede wszystkim pewnej nowości. Ludzi, których interesuje odkrywanie nowych, śmiałych, ekscytujących form. To także sztuka dla wszystkich tych, którzy liczą na dobrą zabawę w kolejne szare, brzydkie popołudnie. Jestem pewny, że jeśli lubicie wiejskie klimaty, a na ścianie macie plakaty Nergala obok wójta z serialu Ranczo to będziecie bardzo, ale to bardzo zadowoleni!
Exterminatora zobaczycie w Warszawskim Teatrze Dramatycznym np. w lutym. Ale warto się śpieszyć ponieważ bilety rozchodzą się jak ciepłe bułeczki – nie wiem czy to zasługa filmu czy po prostu całkiem niezłej jakości – ale takie są fakty. Ja ze swojej strony polecam! Ubawiłem się pysznie!
A na koniec mały live – kto nie chce psuć sobie zabawy niech nie ogląda!