Skip to main content

Dziś dość specyficzny odcinek cyklu, ponieważ jednego opisywanego filmu nie widziałem. Widzicie link „3 grosze” w górnym pasku? To częściowo tłumaczy czemu pojawiają się goście, natomiast ponieważ na film Riwiera dla dwojga idę dopiero właśnie z okazji Taniej Środy w Cinema City, to opisem zajął się Jasiek z MałegoFilmidła. Tak więc, dziś bez „trzech groszy”, za to z drobną pomocą. A w poście również Stulatek który wyskoczył przez okno i zniknął, Transformers: Wiek Zagłady oraz Gwiazd naszych wina.

– Transformers: Wiek Zagłady

7613563.3O czym: Roboty biją się z innymi robotami, za pomocą innych robotów,  bo ktoś tam coś od nich chce. Ziemianie też się biją, bo jakby mogli nie.

Dlaczego tak: Orgia audiowizualna, w której wszystko wybucha. Ale naprawdę, co pięć minut coś wylatuje w powietrze, tutaj żywym ogniem wybuchają nawet szyby czy woda. Bardzo ładne widoki, świetne efekty specjalne, które tylko w kilku miejscach irytują. No i pojawiają się DinoBoty! Opłaca się iść do kina, chociażby dlatego, że film ma prawie 3h, więc wydanie pieniędzy nie boli. No i to są Transformersy i tyle – każdy lubi roboty. No i Autoboty są dubbingowane przez gwiazdy kina.

Dlaczego nie: Jak dla mnie film jest za długi i zbyt męczący. Wybuchy naprawdę są ciągle i ciągle. Fabuła jest nudna, trudna, nie bardzo wiadomo o czym, dziur logicznych jest cała masa. Aktorzy są do kitu, Mark Wahlberg którego nie znoszę nie nadaje się do roli farmera-genialnego-wynalazcy, ale największym bólem jest nowa główna dziewczyna – nie zapamiętacie jej twarzy, ani nawet nie sprawdzicie nazwiska. Powinna grać w amatorskich pornosach, a nie w Hollywood. No i w filmie jest za dużo przemocy jak na przyprowadzanie dzieciaków. Ginie masa ludzi, np. jak walą się wieżowce. No i w środku, nawet w scenariuszu – jest masa reklam produktów.

Kiedy: Tylko w kinie, albo wcale, chyba, ze się bardzo lubi wielkie roboty.

– Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął

7611326.3O czym: Dokładnie jak w tytule + historia życia wspomnianego bohatera. Czyli mamy uciekającego staruszka i nie do końca ogarniętego młodziaka „kiedyś”.

Dlaczego tak: Ponieważ to piękny, bardzo „Ameliowy” film. Humor jest najwyższych lotów, sytuacyjny i niesamowicie abstrakcyjny. Główna postać przypomina tą z Forresta Gumpa i w jedną chwilę można się w nim zakochać. Mamy tutaj cudownie zrealizowane retrospekcje, które jeśli tylko znamy historię światową rozłożą nas na łopatki. Film jest niesamowicie ciepły, artystyczny i totalnie bezsensowny. Po prostu ogląda się go z coraz bardziej „rozdziawioną” szczęką, ja byłem w kinie z totalnie artystyczną osobą i po prostu się roztopiła. Całość może bardzo mocno kojarzyć się z całkiem niedawno wydanym „Grand Budapest Hotel”.

Dlaczego nie: Sporo przemocy i elementów gore, co prawda czysto komediowego, ale jednak. Trochę irytujący język – głównie szwedzki.

Kiedy: W każdym momencie, w którym możesz sięgnąć po ten film. To jeden z tych obrazów, które trzeba zobaczyć w ciągu swojego życia.

– Riwiera dla dwojga

7613118.3O czym: Agent 007 i P.L. Travers są po rozwodzie, a ich córka idzie na studia. Jednak mają wspólne oszczędności, a one idą „z dymem”, bo akcje na giełdzie nagle straciły wartość. Para postanawia odzyskać kasę, by mieć fajną emeryturę.

Dlaczego tak: Przyjemna komedia, podczas której uśmiać się trochę można i akcji też nieco zobaczymy. Mamy byłego agenta Jej Królewskiej Mości i mamy tę, która z Waltem Dinseyem film robiła. Piękne zdjęcia Lazurowego Wybrzeża, jak ktoś lubi to i język francuski usłyszeć można, plus boska Louise Bourgoin. Ogląda się przyjemnie, nie nudzi się, a głównych aktorów dobrze znów zobaczyć w komediowym wykonaniu. Film trwa półtorej godziny, więc nie ma za bardzo kiedy patrzeć w kinie na zegarek.

Dlaczego nie: Brzuch od śmiechu nie boli. Nie jest to komedia, na która obowiązkowo trzeba iść do kina. Nastolatków raczej nie rozbawią bohaterowie w mocno średnim wieku, którzy myślą o emeryturze. Starszym się spodoba, ale chyba przyjemniej sobie to razem z drugą połówką obejrzeć na kanapie, pod kocem i lampką czerwonego wina. Jest sympatycznie, ale bez rewelacji.

Kiedy: Jeśli nie ma się ciśnienia na oglądanie wszystkiego w kinie, to spokojnie można poczekać na kopię DVD lub VOD. Myślę, że wtedy seans będzie nawet przyjemniejszy.

– Gwiazd naszych wina

7586810.3O czym: Ekranizacja książki o dziewczynie z rakiem, która w grupie wsparcia spotyka chłopaka z amputowaną nogą.

Dlaczego tak: Jak na romans o nastolatkach to muszę przyznać, że całkiem sympatycznie i mało sztampowo prezentuje się ten film. Miejscami jest zabawny, miejscami wali ze śrutówki między oczy. Może nie całkiem wzrusza, ale za to, trzyma w napięciu we właściwych momentach. Wydaje mi się, że ze wszystkich dramatów o miłości, ten niczego nie udaje i stara się być najbliżej rzeczywistości jak to tylko możliwe. Bardzo ładne zdjęcia i trochę fajnych widoków. Przekonał mnie, aby sięgnąć po książkę.

Dlaczego nie: Aktorzy są słabi i zbyt wymuskani. W najbardziej dramatycznej chwili dostałem ataku śmiechu, zresztą, nie tylko ja. Im się robiło smutniej, tym sala bardziej się smiała. Naprawdę nie wiem dlaczego, po prostu tak w tym filmie jest. Zabrakło mi jakiegoś pazura, który sprawiłby, że zechciałbym do „Gwiazd naszych wina” wrócić. Jak już wspomniałem, z chęcią przeczytam książkę, ale filmu drugi raz nie obejrzę.

Kiedy: Jeśli nie masz już w kinie czego oglądać, lub lubisz tego typu filmy, to idź szybko do kina. Jeśli nie pójdziesz, nic się nie stanie jeśli zobaczysz go później.

Cinema_City_Master_RGB_whiteBg

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: