W naszym „kinowym” świecie dzieje się czasami tak, że nagle, zupełnie bez powodu, bez dania racji – wchodzą na ekrany filmy niespodzianki. Takie wiecie, zaskakująco dobre, zaskakująco złe, albo te o których nigdy nie słyszeliście ani słowa, albo gdzieś tam coś jednym uchem – ale nie spodziewalibyście się, że to już. Na dobrą sprawę wszystkie trzy ważniejsze premiery tego tygodnia takie są, ale opisuję tylko dwie. Niestety pojawiły się inne obowiązki, a Blair Witch z pewnością mało kogo po tylu latach obchodzi, więc odpuściłem. Jeżeli jesteście bardzo ciekawi jak mniej więcej jest – Marta czyli Potwornicka z TT, z którą od wielu lat współpracuje na poletku grozy oceniła ten twór jako 5/10. Dziś natomiast pomówimy o Bridget Jones 3 – nie wiedziałem, że jest więcej książek, tym bardziej, że film pojawia się dwanaście lat po części drugiej, a fabularnie tym razem panna Jones jest w ciąży nie do końca wiedząc z kim. Drugim filmem niespodzianką są Sługi boże z Bartłomiejem Tobą czyli kryminał o tajemniczych samobójstwach w pewnym kościele. O tej produkcji nie słyszałem z kolei nigdy. Post powstał z okazji taniej środy w Cinema City, ale Bridget Jones obejrzałem na specjalnym pokazie w Multikinie. Tak więc bezczelnie obie firmy pojawiają się w jednym poście. Dajcie mi z tego powodu lajka na fanpage’u oraz follow na Twitterze – bo warto!
– Bridget Jones 3
O czym: Bridget Jones zachodzi w ciążę, niestety nie bardzo wie, kto jest ojcem.
Dlaczego tak: Trudno w to uwierzyć, ale to najzabawniejsza, najsensowniejsza, najcudowniejsza komedia od lat! BJ3 to absolutny hit tej jesieni i pod wieloma względami także roku. W głównych rolach ponownie Renée Zellweger i Colin Firth, ale pojawiają się i nowe twarze: Patrick Dempsey oraz Emma Thompson. Wszyscy są świetnie dobrani, grają bardzo naturalnie i dzięki temu sala kinowa śmiała się przez bite dwie godziny. W filmie użyto bardzo fajnej ścieżki dźwiękowej i pojawia się nawet pewien sekretny „gość”. Fabuła nie nudzi, nie drażni i nawet najwięksi malkontenci potrafią ją docenić. Idealny film na randkę, na samotny wieczór – na każdą okazję. Ciepły i inteligentny.
Dlaczego nie: Renée Zellweger coś zrobiła sobie z twarzą i nie przypomina już samej siebie. Hugh Grant odszedł z obsady i chociaż Dempsey godnie przejął po nim schedę to jednak szkoda – lubiłem gościa. Wypada też znać poprzednie części – w końcu to już trójka. No i „W książce było inaczej” jak już to kilkakrotnie słyszałem.
Kiedy: Ku zdziwieniu wszystkich ludzi na sali kinowej – HIT. Warto iść natychmiast!
– Sługi boże
O czym: Policjant bada sprawę podejrzanych samobójstw w pewnym kościele.
Dlaczego tak: Bartłomiej Topa w głównej roli – niesamowicie się wyrobił od czasu Złotopolskich. Nie wiem, teoretycznie (bo pewnie dublerka) naga Foremniak? Szczątkowy-mroczny klimat i dobra muzyka – szczególnie na napisach końcowych. Ogólnie to reszta obsady jest również bardzo znośna.
Dlaczego nie: Wspomniana produkcja to ekranizacja książki – niestety fabuła jest do kitu, popada w śmieszność – no i ekranizacja to duże słowo, bo i film i ona wychodzą prawie jednocześnie, co każe mi sądzić, że to takie celowe przeniesienie scenariusza. Topa miejscami wygląda jak „Cezary Pazura na poważnie” prężąc się w skórzanej kurtce gdzie tylko może, patrząc w próżnię i niewiele mając do powiedzenia. Postaci drugoplanowe raczej irytują niż przerażają, bzdury psychologiczne mieszają się z bzdurami katolicyzmu, lustracji i agentów wrogich wywiadów – a mimo to nic się tutaj sensownie nie łączy. Generalnie jak w finale dowiadujemy się czemu te kobiety skaczą z wieży kościoła to nie jesteśmy w stanie niczego z niczym sensownie związać. Film jest za długi, za nudny. Przemoc jest do kitu, bohaterowie są totalnie nieprawdziwi i po prostu „spartaczeni”. Te kilka osób z którymi byłem na sali kinowej przez większość czasu patrzyło w telefon, a ja sam bliski przyśnięcia patrzyłem jednym okiem.
Kiedy: Początkowo miałem go w ogóle nie oceniać, później dałem mu 4/10, ale nie polecam. Szkoda pieniędzy. Czytałem chwilę temu recenzje wydania papierowego i tam jest trochę lepiej, ale szału nie ma.