Dziwny to numer posta i bardzo dziwny tydzień, otóż w kinie tak naprawdę tylko jedna premiera. Owszem, jest to „Jak wytresować smoka 2” czyli film animowany w technice 3D dla dzieci. No dobrze, dla trochę starszych też. Ponieważ post będzie krótki, zaprosiłem gościa, aby wrzucił, a raczej wrzuciła, bo to kobieta, swoje trzy grosze. Kto to? Agacior z bloga „Blog o modzie” – Swoją drogą, nigdy nie zrozumiem, czemu ten film (a wiecie, że jest też serial?) stał się w pewnych kręgach aż tak kultowy, że większość znajomych na ślepo musi go zobaczyć.
– Jak wytresować smoka 2
O czym: Bohater o najgłupszym imieniu w dziejach kina: „Czkawka” poszukując nowych krain, odkrywa, że jeden bardzo zły człowiek zbiera potężną armię smoków, aby zabić inne smoki. Logiczne.
Dlaczego tak: Bardzo dobra animacja dla całej rodziny, widać, że graficy nie tylko dobrze bawili się konwencją „wioski wikingów”, ale i mieli całkiem niezłą wyobraźnię jeśli chodzi o design smoków. Miejscami jest zabawnie, chociaż ubogo w dobre dialogi, dubbing nie zawsze zgrywa się z ustami bohaterów, ale osobiście podoba mi się, może dlatego, że znam człowieka, który podkłada głos pod postać Mieczyka. W filmie napięcie dawkowane jest w świetny i równomierny sposób, aż do bardzo widowiskowego finału, prawie całkowicie zerżniętego z Pacific Rim lub Godzilli – ale to w sumie plus, bo jest świetnie i szybko. Mamy też sporą dawkę emocji, które mogą doprowadzić do płaczu co wrażliwsze osoby.
Dlaczego nie: Ponieważ jest za mało nowych rodzajów smoków. Ponieważ pojawiają się nudne i zbędne relacje z matką. Nie czuć tego pazura jedynki, finał mimo, że widowiskowy, nie dorównuje zapierającej dech w piersiach „ostatniej walce” z poprzedniej części. Wspomniane momenty „pełne emocji” owszem są, ale mimo wszystko brakuje im dramatyzmu i czegoś naprawdę skręcającego bebech. Miało być lepiej, miały być cuda – a jest zwykła kontynuacja.
Kiedy: To jedyna premiera tego tygodnia i bardzo godna pozycja. Polecam sprawdzić ją już teraz.
Trzy grosze Agaty-Agaciora: To jest dobry film, żeby zabrać do kina młodszą siostrę. Taką z rocznika 2000, wyborny rocznik, ale nad wcześniejszym bym się wahała. Chłopaka czy dziewczynę niekoniecznie, bo scen romantycznych w nim nie uświadczycie, a już na pewno nie warto iść na film z lingwistą, bo przez całe 105 minut będzie się zastanawiał, dlaczego fonemy nie zgadzają się z ruchem warg. Jak na razie film mnie rozczarował, po uroczej jedynce spodziewałam się jeszcze lepszej dwójki, a tu klops – brak zaskoczenia, mało śmieszne dowcipy i ten dubbing! Może nie jest zły, ale zawsze podczas przejścia przez umysł tłumacza utwór nieco traci.