Skip to main content

Druga część najbardziej aktualnych filmów, dziś „Sekretne Życie Waltera Mitty„, „Pod mocnym Aniołem„, „47 Roninów„. Uwaga! Jeśli jakiś film został już obgadany przez Małe Filmidło – pojawi się tam link do odsłuchu.

– Sekretne życie Waltera Mitty 

O czym: Pewien marzyciel pracuje w archiwum negatywów dużej gazety, gdy najważniejsze zdjęcie przepada – wyrusza w ekscytującą podróż, która zmieni jego życie.

Czemu tak: Bo to jeden z najpiękniejszych filmów jakie widziałem w życiu, jest wzruszający, szalony, niosący nadzieję. Ben Stiller jest dojrzałym i coraz lepszym aktorem, scenariusz jest praktycznie bez skaz, a i wątek miłosny nie jest mocno nachalny. Widoki – jak kuter rybacki czy wybuch wulkanu – coś przepięknego. Wszystko pokazane jest w monstrualnie przepiękny sposób.

Czemu nie: Bo to nie jest film Oscarowy, po prostu trzeba się w niego wczuć, a niektórym się to nie uda. Niektóre efekty specjalne mogą wydawać się słabe, a zwiastun obiecujący „tonę snów na jawie” troszeczkę oszukuje, bo wizje są, ale tak do połowy filmu.

Kiedy: Natychmiast w kinie!

– Pod Mocnym Aniołem

O czym: Opowieść o alkoholikach poprowadzona za pomocą kamer przemysłowych na oddziale detoksu, wypowiedzi do kamery podczas alkoholowej spowiedzi, oraz normalnej filmowej akcji. Trochę klon „Drogówki”, tylko sensowniej poskładany.

Czemu tak: Bo nie jest to zły film. Jest technicznie poprawny, no i pokazuje bezsilność alkoholową. Więckiewicz jak zwykle zagrał jak to on, Kinga Preis też bardzo dobrze. No i są cycki – ze dwa razy. I seksu trochę. Tutaj muszę dodać też, że nie jestem alkoholikiem, więc ani nie wyciągam z tego potajemnej prawdy, ani świetnego oddania – jeśli komuś tematyka jest bliższa sercu, to niech weźmie to na plus.

Czemu nie: Bo to straszny chaos, owszem, świetnie to wyglądało na trailerach, ale jako długi metraż nudzi. Dodatkowo miało wstrząsnąć Polską – ale nawet nie zamiesza. Fabuły prawie tutaj nie ma, niektóre sceny śmieszą jak u Marka Koterskiego – a zupełnie nie powinny. Przekleństwa jeszcze okej, ale tona srania, sikania i wymiotowania na to wszystko – może i była potrzebna – ale nazbyt dramatyzuje, raz po raz odcinając się od śmieszności. To w końcu ten film ma ostrzegać przed piciem, czy je wyśmiać? A może oba? Dodatkowo reszta aktorów gra teoretycznie odważnie i dotyka trudnych tematów, ale zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Taki Dorociński – nic z siebie nie dał. Zero. Dodatkowo bardzo dużo scen wygląda na metodę kopiuj-wklej i jestem prawie pewien, że część materiału idzie po kilka razy.

Kiedy: Ludzie w kinie byli znudzeni, a film ma 1h30min. Jeśli już musisz to zobaczyć – to w sumie po prostu zobacz, czy w kinie, czy na DVD. Jeśli nie musisz – to najlepiej sobie darować. Chyba, że jesteś fanem krajowego kina i tak jak ja oglądasz wszystko.

– 47 Roninów

O czym: Keanu Reeves w stroju Jedi jako nielubiany podrzutek o nieczystej krwi, feudalna Japonia i masa byłych samurajów, którzy pałają żądzą zemsty ma złym panu władcy. Jest też trochę magii.

Czemu tak: Bo Reeves mało gra i można go zobaczyć dla przypomnienia jak smutną ma twarz. Ponieważ są fajni przeciwnicy, ładne szaty, walki na miecze, sporo efektów specjalnych opartych na dymie czy materiałach, trochę ładnych japonek i ciekawie pokazana samurajska etykieta. Dodatkowo trudne słowa jak właśnie „Ronin” są na bieżąco tłumaczone przez narratora. Miejscami jest też dosyć baśniowo – główne za sprawą krajobrazów. Napisy końcowe twierdzą też, że historia jest może nie prawdziwa w 100%, ale Ci Ronini istnieli naprawdę.

Czemu nie: Bo to jest ten typ filmu, że generalnie nic się nie stanie jeśli się go w ogóle nie zna. Jeśli się nie lubi tego typu klimatów film może nudzić, chociaż mnie nie nudził. Niektóre efekty specjalne wyglądają gorzej niż te „główne”. Mało tu też humoru, praktycznie wszystko jest na poważnie – co w historycznym kinie akcji trochę boli. Skoro walczymy z mitycznymi bykami czy wężami – można by zażartować. Nie żartują. No i na plakacie widzicie Zombie Boya z teledysku Lady Gagi, a i zwiastun i plakat sugerują, że on będzie jednym z „bossów” lub przynajmniej poboczną postacią. Nie jest, nie mam pewności czy był na ekranie 7 sekund.

Kiedy: Albo nigdy, bo nikt Was o ten film nie zapyta, albo w kinie – ponieważ efekty lepiej się prezentują, a obraz jest naprawdę perfekcyjnie czysty.

Tutaj recenzja Jaśka, Przemka i Tytusa na malefilmidlo.pl – http://malefilmidlo.pl/?p=1202

Za możliwość oglądania filmów dziękuje Cinema City 🙂 Dobre chłopaki i dziewuchy!

 

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: