Skip to main content

Prawda jest taka, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu – a i to nie zawsze. Wszyscy jesteśmy różni, mamy niekiedy dość skrajne względem siebie poglądy, a dodatkowo dojrzewanie co młodszych członków naszej familii nie ułatwia sprawy. W naszej szarej rzeczywistości, gdy rządy objęła jedyna słuszna partia – jest jeszcze gorzej. Generalnie dlatego, że inność przestała być jakkolwiek szanowana, narastają społeczne niepokoje i każdy kto ma inne zdanie (inne niż to obozu rządzącego) jest zdrajcą, komunistą i gorszym sortem. W tej też rzeczywistości poznajemy tytułowych „Inteligentów” czyli najnowszą sztukę sceny Spektaklove, którą znajdziecie w miejscówce zwanej „Mała Warszawa„.

Inteligenci to przewrotny obraz naszego społeczeństwa w której śledzimy kilka wieczorów z życia czwórki aktorów – matki, ojca, ich syna, a także niezbyt rozgarniętej siostry głównej bohaterki. Wszystko z pozoru wydaje się w porządku – kochająca się para, inteligenckie korzenie, nowoczesne wychowanie i długie, czasami bezsensowne sprzeczki światopoglądowe. Cała ta pozorna sielanka rozpada się jednak w drzazgi, gdy syn małżeństwa zostaje zatrzymany przez policję.

Sam scenariusz nie jest jakąś wielką i wielowątkową historią, otrzymujemy raczej wycinek z życia pewnej rodziny. Dialogi poprowadzone są wartko, mają w sobie sporo mądrości i celnych puent. Co ważniejsze nie stoją mocno po jednej stronie barykady, a starają się ukazać bohaterów czy tak naprawdę Polaków – jako bardzo zróżnicowany naród.  Sztuka wciąga od pierwszej minuty stawiając przed widzami rozmaite problemy aktualnego świata – homofobię, rasizm czy zwykłe ludzkie słabości jak np. zdradę. Skupienie akcji na dorastaniu, kształceniu i religii dodatkowo koloruje ten ciekawy, zróżnicowany polski dom. Postacie napisane są wiarygodnie, chociaż niektóre ich zachowania można uznać za przerysowane, ale to nie jest problem, bo w końcu jesteśmy w teatrze, który ma zostawić nas z pewną myślą lub nawet całym koszykiem pobudzonych emocji. Kilka tematów poruszonych w fabule jest naprawdę trudnych, dodatkowo przedstawionych w prostych, bolesnych słowach – wielki plus za to. Musze jednak zaznaczyć, że o ile cała pierwsza połowa bardzo mocno przypadła mi do gustu i zupełnie jak u Hitchcocka emocje tylko rosły – tak samo zakończenie trochę mnie wybiło z rytmu. Napisałbym je zupełnie inaczej, albo przynajmniej wydłużył, gdyż w pewnym momencie straciłem rachubę kiedy dzieje się akcja. Ale to tylko moje, prawdopodobnie odosobnione odczucia.

W rolach głównych tego przewrotnego komedio-dramatu zobaczymy: Agatę Kuleszę, Izabelę Kunę, Wojciecha Malajkata oraz Macieja Łączyńskiego/Macieja Tomaszewskiego. Chociaż na scenie widzimy jedynie cztery osoby, a rola syna grana jest w dublurze – z ręką na sercu i chyba pierwszy raz w historii moich recenzji przyznam, że każdy z aktorów zasługuje na najwyższy stopień uznania – ich role są świetnie zagrane, czuć świeżość, profesjonalizm i prawdziwe ludzkie emocje. Pani Kuna w roli matki jest… matką – czasami zabawną, opryskliwą, mroczną i budzącą wszystkie emocje, jakie przez lata rozbudzały w nas matki. Pan Malajkat i Pani Kulesza pokazali się ze strony trochę grzeczniejszej, bardziej spokojnej, ale jednak przypominającej nam członków naszych rodzin – co dodatkowo pozwala nam w prostszy sposób zrozumieć ich zachowania i targane nimi emocje. W występie całej czwórki uderzyła mnie przede wszystkim prawda, bliskość i taka zwykła ludzka normalność, która rozbudzona gradem negatywnych emocji, pozwala w jednej chwili zatracić się w odmętach ich skomplikowanych osobowości. Nie jestem w stanie ocenić „obu Maćków” w roli syna, gdyż widziałem tylko jednego z nich, ale mogę sądzić (po tym jednym występie i znajomości scenariusza), że ani trochę nie odstają od starszych kolegów i koleżanek. Wszyscy bowiem grają lekko, jak już wspomniałem naturalnie, a kiedy trzeba (a trzeba!) także odrobinę przerażająco. Wielkie brawa, zresztą na stojąco 🙂

Scenografia jest dość schematyczna i ascetyczna – ściana mieszkania, kilka najważniejszych sprzętów i porozrzucanych tu i ówdzie bibelotów. Schematyczna nie znaczy jednak nudna – jednak mam wrażenie, że gdzieś już takie dekoracje widziałem – brakuje mi w niej większego polotu, być może jakichś naprawdę przykuwających wzrok akcentów (pomijając np. błyskawicę Marszu Kobiet). Aczkolwiek rozumiem, że ten typ ścian to domena wspomnianego teatru, bo nie szukając daleko „Inteligenci” dość mocno kojarzą mi się np. ze sztuką „Imię”, którą również możecie zobaczyć na scenie Spektaklove (w której także gra Pan Malajkat). Jeśli jednak oczekujecie od teatru tego, aby odzwierciedlał w jakiejś formie rzeczywistość – to przyznam, że Inteligenci dość trafnie ocierają się pod tym względem o polską klasę średnią.

Jeśli mógłbym się do czegokolwiek przyczepić, oczywiście jeśli chodzi o kwestie techniczne – trochę słabo z głosem. Sala Sceny Teatralnej Mała Warszawa jest niestety bardzo, ale to bardzo duża – nie wiem czy nie ma tam czasem ok. 20 rzędów i w co dalszych faktycznie zdarzały się problemy z właściwym interpretowaniem słów aktorów. Ja osobiście takiego problemu nie miałem, ale wyraźnie słyszałem zza siebie osoby, które podpytywały swoich partnerów „co on właściwie powiedział?”. Dlatego też polecam wykupić miejsca możliwie najbliżej sceny – w pierwszych rzędach – zresztą samą przyjemnością jest oglądać takich aktorów z bliska, więc nie warto w tym wypadku skąpić na lepsze wejściówki. Oświetlenie jest świetne, tak samo układ samej sceny – na pewno będę wracał.

Sztuka Inteligenci to gorzka komedia, która stawia przed widzem szereg bardzo ważnych i trudnych pytań. To też przekrojowy obraz polskiego domu, tego jak widzimy świat i jak bardzo (czasami niesłusznie) potrafimy nienawidzić siebie nawzajem. Przyznam szczerze, że bardzo mi się podobało i aż żałowałem, że spektakl jest taki krótki – niepełne 90 minut z jedną przerwą. Ale na spokojny, ciemny, nudny zimowy wieczór – jak znalazł. No i później jest o czym myśleć.

Bilety w cenie od 89zł dostępne na stronie teatru SPEKTAKLOVE oraz na zaprzyjaźnionych stronach agregujących wydarzenia kulturalne jak ebilet.pl czy biletyna.pl

Ze swojej strony – POLECAM!

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: