Kończy się maj, a za oknem głównie burze. Może to i dobrze, bo pierwsza połowa roku była raczej sucha. Jeśli nie chcecie zmoknąć polecam rozsiąść się w ciepłej i wygodnej sali kinowej. A jest na czym, bo do kin wszedł właśnie John Wick 3 czyli druga już kontynuacja jednej z najlepszych bijatyk ostatnich lat. Dzisiejszy post powstał oczywiście z powodu taniej środy w Cinema City. Zapraszam Was również na moje media społecznościowe! Znajdziecie mnie na Twitterze [klik], na Instagramie [klik] oraz oczywiście na Facebooku [klik]. Od teraz istnieje również specjalny profil na Instagramie poświęcony wyłącznie mojemu blogowi. Serdecznie zapraszam!
- John Wick 3
O czym: John Wick po wydarzeniach z części drugiej zmuszony jest do ucieczki przed wszystkimi najgroźniejszymi zabójcami świata.
Dlaczego tak: Keanu Reeves, Halle Berry, Ian McShane, Laurence Fishbourne – trzeba przyznać, że dość wyborna gromadka. Większość bijatyk jest całkiem przyjemna, trafiło się kilka całkiem świeżych układów i choreografii. Fabuła nadal trzyma odpowiedni poziom, a osoba odpowiedzialna za światło i scenografię z miejsca powinna dostać Oskara – coś wspaniałego. Muzyka też jest niczego sobie – album już dodałem do ulubionych na Spotify. Świetny pomysł z wykorzystaniem koni i psów…
Dlaczego nie: …szkoda tylko, że słaby technicznie. Wątek Halle Berry zasługuje na rozwinięcie lub skasowanie – zależy co kto lubi. W drugiej połowie filmu trochę zabrakło pary – John Wick 3 jest też wyraźnie zbyt długi. Cudowne rozwinięte ujęcia (mastershoty) w tej części odeszły na dalszy plan – dużo tu cięć i zmian kąta kamery. A szkoda. W dodatku niektóre zabójstwa wyglądają sztucznie – w jakimś stopniu uleciał czar brutalnego prostactwa, a pojawiła się jakaś niezdrowa przesada niczym z Kingsman.
Kiedy: Jeśli oglądaliście poprzednie części to oczywiście nie należy zwlekać z seansem. Jeśli natomiast temat jest Wam kompletnie obcy – dwa pierwsze filmy znajdziecie na Netflix.