Witajcie w czerwcu! Wreszcie jest ciepło, ludzie zasuwają w krótkich spodenkach – coś pięknego. Do kin wjeżdżają letnie blockbustery – kilka tygodni temu Aladyn, którego jednak postanowiłem nie recenzować, za tydzień kolejni X-meni, a już dziś Pokemon: Detektyw Pikachu czyli opowieść live action o Pokemonach. Cokolwiek słyszeliście o tym filmie – najpewniej zrewiduję Wasze odczucia. Ale o tym za chwilę. Post powstał z okazji taniej środy w Cinema City! Zapraszam Was również na moje media społecznościowe! Znajdziecie mnie na Twitterze [klik], na Instagramie [klik] oraz oczywiście na Facebooku [klik]. Od teraz istnieje również specjalny profil na Instagramie poświęcony wyłącznie mojemu blogowi. Serdecznie zapraszam!
– Pokemon: Detektyw Pikachu
O czym: Pewien nastolatek dowiaduje się o śmierci swojego ojca z którym od lat nie utrzymywał kontaktu. Gdy postanawia rozejrzeć się po pozostawionym mieszkaniu, na miejscu odnajduje Pikachu – Pokemona, który razem z jego tatą brał udział w detektywistycznych śledztwach. Ponieważ uwalniając tajemniczą substancję chłopak zaczyna rozumieć język żółtej, elektrycznej myszy – rozpoczyna się wielka przygoda!
Dlaczego tak: Bo to Ryan Reynolds wcielił się w głównego bohatera (w mysz oczywiście). Bo Pikachu jest słodki, uroczy i puchaty. Bo świat Pokemonów został zaprojektowany w sposób bardzo, ale to bardzo przemyślany. Wszędzie kipi setką odniesień, plakatów, mrugnięć oka.
Dlaczego nie: Bo ten film to przeokropna nuda. Fabuła jest płytka i męcząca (oglądałem grubo ponad 10 filmów kinowych Pokemon i „detektyw” jest w czołówce tych najgorszych), a po 5 pierwszych minutach wiedziałem jak to wszystko się skończy. Bo same Pokemony są przerażające, dziwnie pluszowe – wyglądają jak stwory z koszmarów, albo żywe maskotki z domu dziecka. Poki są co prawda brzydkie, ale przynajmniej ktoś nad nimi posiedział – zupełnie inaczej niż przy efektach specjalnych – te z reguły są kiepskie i poświęcono im za mało czasu. Pewnym plusem byłyby walki Pokemon, ale tych jest jak na lekarstwo, a dodatkowo brakuje im szybkości, za to nadmiar w nich chaosu. A szkoda, bo stwory są odpowiednio ciężkie i można by zrobić z tego niezłe widowisko. Ale najbardziej denerwuje mnie w tym filmie równość etniczna – główny jest czarnoskóry, jego koleżką jest Hindus, znalazł się Japończyk itp. itd. I spoko, niech sobie będą – ale tutaj miałem wrażenie takiej natrętności, której nie ma nawet na Disney Channel. Swoją drogą Justice Smith jest średnim aktorem, nie dorówna ojcu i absolutnie nie powinien zagrać głównej roli.
Kiedy: Na sali kinowej nie było dzieci – sami dorośli. Warto sprawdzić Pokemon: Detektyw Pikachu jeśli wyrośliście na serialu animowanym, ale może się również okazać, że nie jest to ten poziom nostalgii, którego szukacie. Ja czuje się zawiedziony, oszukany i uśpiony. Jakby obok siedział Jigglipuff.