Skip to main content

Żar leje się z nieba, pogoda nie rozpieszcza nawet najbardziej ciepłolubnych osobników. Gdzie w takim razie najlepiej spędzić czas wolny? Oczywiście w kinie! Ja w ciągu ostatnich kilku tygodni czasu wolnego niestety nie mam – dużo pracy, nadchodząca przeprowadzka, brak czasu na rozrywkę (nawet seriale oglądam sporadycznie!). Dlatego też dzisiejszą premierę obejrzała dla Was moja dobra przyjaciółka – Kasia. Nie obawiajcie się o jej gust, gdyż jej gościnne wpisy pojawiały się już na moim blogu wielokrotnie, a do tego przez całkiem sporą część życia pracowała w jednym z Poznańskich kin. Kasia opowie Wam o tym jak wypada biografia Eltona Johna czyli Rocketman. Ja osobiście jestem zdania, że lekko bez sensu jest robić filmy o życiu ludzi… nadal żywych, ale czy w tym szaleństwie była metoda opowie już sama autorka wpisu. Tak więc zapraszamy do czytania recenzji i oczywiście na instagramowy profil Kasi – zostawcie follow!. Dzisiejszy post powstał z okazji taniej środy w Cinema City – gdyż w tym właśnie kinie była nasza Katarzyna!

  • Rocketman

O czym: Produkcja przedstawia historię życia oraz kariery Eltona Johna.

Dlaczego tak: Film zachwyca dość nietypową formą – jest to retrospekcja prowadzona przez głównego bohatera, który opowiada o historii swojego życia, jednak między wydarzeniami przeplatają się sceny typowo musicalowe. Twórcy postawili duży nacisk na pokazanie genezy rozwoju kariery Eltona Johna, skupiając się przede wszystkim na dzieciństwie oraz początkowym jej etapie. Duży plus za autentyczne odwzorowanie niektórych scen, łącznie ze stylizacjami z tamtego okresu (zostańcie na napisach końcowych! Gra aktorska oraz podobieństwo aktorów do rzeczywistych postaci, zdecydowanie na plus.

Dlaczego nie: W niektórych scenach ciężko jest zrozumieć co jest typowo musicalową fikcją, a co rzeczywistym odwzorowaniem zdarzeń – przez co w niektórych film może drażnić mniej skupionego widza. Zdecydowanie zabrakło pełnych piosenek mistrza, gdyż dostajemy tylko ich fragmenty. Film jest raczej z kategorii „obejrzeć i zapomnieć”, bo mimo naprawdę ciekawej historii, nie ma w sobie nic, co utknęłoby w pamięci widza na dłużej, a na pewno nie sprawia, że chciałoby się go obejrzeć ponownie. Rocketman na pewno zyskałby o wiele więcej (co zabrzmi dość brutalnie), gdyby opowiadał o zmarłym już artyście, a nie wyrywał niedokończone wątki i musicalowe wstawki, które wcale nie muszą być prawdą (biograficzną).

Kiedy: Wszyscy fani Eltona Johna na pewno będą się świetnie bawić, jednak przy osławionym zeszłorocznym „Bohemian Rhapsody” opowiadającym o życiu Freddiego Mercurego – wspomniany film wypada zdecydowanie gorzej – zarówno pod względem muzycznym jak i wątkowości przedstawionej historii. Dla fanów artysty film zdecydowanie na tak, aczkolwiek wszystkie inne osoby, które znają trzy piosenki Eltona Johna na krzyż – mogą sobie ten film odpuścić lub poczekać, aż będzie w telewizji.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: