Hej! Jednak się udało, także witajcie w ostatnim w 2015 roku odcinku „Aktualnie w kinie”! W okresie pomiędzy świętami a sylwestrem widziałem tylko jeden film, w dodatku wątpię, aby kogoś na poważnie zainteresował – ale jeśli jednak tak, to informacje zawarte w tej mini recenzji z pewnością baaaardzo pomogą w podjęciu decyzji. Dzisiaj „Fala” podobno Norweski kandydat do Oscara.
– Fala
O czym: Osunięcie fiordów powoduje wzburzenie 85 metrowej fali wody, która nadciąga na miasteczko. Podobno prawdziwa historia.
Dlaczego tak: Kandydat do Oscara!
Dlaczego nie: Główny bohater wygląda jak skrzyżowanie Marka Wahlberga i Normana Reedusa (Daryl z The Walking Dead) – co daje mu niemożliwie tępy wyraz twarzy. To „wielkie kino katastroficzne” przypomina mi tanie telewizyjne gnioty, które różnią się tylko tym, że mają lepsze scenariusze, a trochę mniej dopracowane efekty. Bo widzicie, filmy puszczane w TV nie mają w efektach specjalnych tyle Instagrama, przez co „Fala” udaje lepszą. Ale jest nudna, odtwórcza, idiotyczna i piekielnie niestrawna. No i aktorsko też jest słabo, ale to wina zepsutego scenariusza.
Kiedy: O raju, nigdy. Zaufajcie mi – uwielbiam tanie kino katastroficzne, ale to było naprawdę podłe i pospolite.