Skip to main content

Teatr Warsawy to przybytek niezwykły, ukryty gdzieś hen, w głębi starego miasta. To także chyba pierwszy teatr, do którego poszedłem rozpoczynając swoją przygodę z recenzjami. Będąc szczerym – darzę go wielkim sentymentem i trochę faworyzuję, raz po raz szepcząc znajomym, że warto się zainteresować jego repertuarem. Dlaczego? Bo ten jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. W zeszłym tygodniu wybrałem się więc na względną nowość czyli na „Dziecię Starego Miasta„. O samym spektaklu nie wiedziałem nic, oprócz tego, że reklamuje się niezwykle przerażającym plakatem. Ale i tym razem okazało się, iż nie wolno oceniać po okładce! Zapraszam do recenzji!

Dziecię Starego Miasta to spektakl na podstawie powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego, dziejący się w przededniu wybuchu powstania styczniowego. Otóż obserwujemy zbiór niezwykłych postaci, z których każda przedstawia jakiś manifest, przenośnie, „hiperromantyczny niepokój”. Fabuły jako takiej nie ma, jest za to niezwykły miszmasz zjawisk: student z Niemiec, tajemnicza swawolna dziewczyna, żywy pomnik matki Boskiej, młody chłopak pogrążony w walce o wolność czy jego matka – stanowcza, zimna, skupiona na walce swojego dziecka. Spektakl jest więc manifestacją patriotyczną, w dodatku nie tylko najróżniejszych typów, ale również przenikających się epok.

W rolach głównych występują: Małgorzata Rożniatowska, Wojciech Brzeziński, Jolanta Olszewska, Marcin Januszkiewicz, Ewa Jakubowicz, Mariusz Drężek oraz Dawid Rafalski. Obsada z początku wydaje się lekko chaotyczna i dobrana według nieznanego mi wzoru, którego przez pierwsze kilka minut nie mogłem rozgryźć. Jednak im dalej tym lepiej, tym perfekcyjniej. Okazuje się, że pomiędzy aktorami buzują chore wręcz pokłady chemii, a ich współpraca na scenie to dla widza jedno z największych teatralnych przeżyć. W pamięć najlepiej zapadła mi Małgorzata Rożniatowska, która jest aktorką bardzo doświadczoną, utalentowaną, aczkolwiek chyba trochę niedocenianą. Błąd! Jej Matka Boska jest zabawna, czarująca, ale również niedostępna czy nawet posępna. Aktorsko mamy tutaj do czynienia z całą gamą mniejszych lub większych sztuczek Pani Małgorzaty. Nie gorzej prezentuje się młodziutka Ewa Jakubowicz w której talencie zakochałem się po uszy. Jest naturalna, świeża, odważna. Własnie to lubię w teatrze! Tak więc „Dziecię Starego Miasta” nie ma aktorskich wad, gdyż każda osoba z ekipy świetnie zna swoje miejsce i dopełnia resztę. Najlepiej widać to zresztą na przykładzie świetnej reżyserii, gdy podczas sceny jednej osoby, jej monologu w który nie jest zaangażowany nikt inny – aktorzy nadal żyją w tle. Tutaj nie ma miejsca na pauzy, nie ma miejsca na przypadek.

Jeśli chodzi o skomplikowanie omawianej sztuki to powiem na początek tylko jedno: tak właśnie powinien wyglądać teatr. To jest jedyna myśl, która zaprzątała mi głowę i nie pozwoliła w nocy spać. Przeganiam więc w kąt kolorowe farsy, mało wartkie dramaciki i wznoszę ręce w powietrze krzycząc: to jest prawdziwy teatr, to jest prawdziwa sztuka! Oczywiście kilka rzeczy mógłbym zarzucić tak tematyce, jak i wykonaniu, aczkolwiek mimo wszystko uważam, że był to jeden z ważniejszych spektakli w moim życiu. Głęboki, naturalistyczny, krwawy, niosący wprost chorą ilość wszelkiego rodzaju przenośni i metafor. Nie jestem w stanie sensownie powiedzieć o czym to było, wiem za to, że zdusiło mnie w środku przejmującym patriotyzmem, który pasuje idealnie do każdego narodu, ale w nasz Polski wpisuje się najmocniej. Niestety nie czytałem książki, a spektakl Teatru Warsawy nie jest najprostszym w odbiorze – więc nie mam jak porównać, ale zdecydowanie warto się na niego wybrać. Napisałem, że jest krwawo – otóż jest tutaj trochę przemocy, śmierci i nostalgii. Jestem świadomy tego, że nie każdemu się to spodoba, ale zdecydowanie każdy powinien to zobaczyć na własne oczy.

Dekoracje są przepiękne, mimo, że tak naprawdę praktycznie niczemu nie służą. Natomiast cała scena jest przepełniona obrazami, drobiazgami, niezwykle barwnymi wizerunkami generałów oraz innych postaci ważnych historycznie. Chociaż tak naprawdę nic oprócz kanapy nie jest wykorzystane na pełną parę, tak wszystko to co widzimy tworzy niezwykły, wielowymiarowy, autodopełniający się obraz patriotyzmu, honoru i walki. Jednym słowem całość dekoracji jest i potrzebna i niepotrzebna – w tym rzecz, że ten spektakl to walka przeciwności, natomiast zdecydowanie bardzo pozytywna walka. Aczkolwiek i tak największe wrażenie robi Pani Różniatowska, którą chcąc nie chcąc musimy do dekoracji wliczyć, gdyż jej postać to w zasadzie nieruchomy ołtarzyk Matki Boskiej, którą ta świetna aktorka odgrywa. Nie mogę się nadziwić temu w jak genialny sposób zostało to wprowadzone do fabuły, jak zostało zaprojektowane  i jak doskonale współgra z różnymi typami oświetleń – chyba pierwszy raz nie mogę się przyczepić do kwestii technicznych.

Dziecię Starego Miasta to też sporo piosenek, lamentów, a także ciekawie uwspółcześnionych modlitw. Dźwięk jest jednym z najczystszych jakie kiedykolwiek słyszałem w warszawskich teatrach. Utwory wypadają bardzo naturalnie, a wszelkie dialogi słychać nawet z dalszych rzędów. Zresztą w Teatrze Warsawy nigdy nie był to jakiś wielki problem, ponieważ nie dość, że krzesła znajdują się blisko sceny, to jeszcze nie jest ich jakoś bardzo dużo, zwykle siedzi się więc dość blisko. A że miejsca są nienumerowane, to już w ogóle pełna dowolność.

Mało jest sztuk, które zadziałały na mnie w podobny sposób, sztuk atakujących moją wrażliwość, mieszających mi w głowie. Mało jest też sztuk, których tak mocno nie rozumiem, a jednocześnie tak świetnie nadają się do własnej interpretacji. Scenariusz trudno opisać w kilku słowach, ale z pewnością nie będziecie się nudzić. Tak wielowymiarowego dzieła jeszcze nie widziałem. Jeśli uwielbiacie mrok, patriotyzm, szczątkową, ale poruszającą fabułę i lubicie mieć zostawienie pole do przemyśleń i zbudowania całości wizji we własnej głowie, to Dziecię Starego Miasta jest dla Was. Jeśli natomiast nie cierpicie nie rozumieć, a jedyne co do Was trafia to kolorowe, wakacyjne farsy – omijajcie spektakl z daleka.

Dziecię Starego Miasta zobaczycie w Teatrze Warsawy w dniach 18, 19 i 20 sierpnia o godzinie 20:00. Ceny biletów według mojej wiedzy to 70zł za bilet normalny, 50zł za ulgowy i 30zł za wejściówkę. Mogą się jednak różnić od podanych, szczegółów dowiecie się w kasie teatru oraz poprzez stronę internetową e-bilet.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: