Skip to main content

Po sprawdzeniu o czym było Miasteczko South Park, oraz krótkiej opowieści o The Simpsons – czas na inną, również kultową, animację: czyli Family Guy. Z całą pewnością w internecie przynajmniej mignęła Wam grafika z tego serialu, a dziś dowiecie się o nim trochę więcej. O mały artykuł poprosiła mnie Martyna, więc spełniam jej prośbę.

Głowa Rodziny to opowieść o wiecznie wpadającym w kłopoty Peterze, trzymającej wszystko w ryzach żonie, głupich nastolatkach, genialnym niemowlaku i gadającym psie pisarzu. W serialu pojawia się też cała rzesza przyjaciół: sypiający ze wszystkim co się rusza Quagmire, czarnoskóry Cleveland czy były policjant na wózku Joe.

12 sezonów (ciągle trwających) dzielą się głównie na dwa wątki: Peter i jego idiotyczne pomysły wciągające w kłopoty całą rodzinę, oraz przygody wspomnianego psa i niemowlaka geniusza, którzy kochają np. podróżować w czasie, za pomocą zbudowanej domowym sposobem maszyny.

Stewie: (przeglądając broszurę) Ale tu nie ma nic między ’39 a ’45.
Niemiecki przewodnik: Wtedy nic się nie działo, wyjechaliśmy na wakacje!
Brian: Przecież zaatakowaliście Polskę w ’39.
Niemiecki przewodnik: Nieprawda! Zaprosili nas na poncz, więc przyjechaliśmy.

 

Przez lata w produkcji zachodziły drobne zmiany, generalnie niekoniecznie na lepsze – dla przykładu, Stewie czyli najmłodszy członek rodziny, początkowo robił wszystko, aby zabić swoją matkę za pomocą wymyślnych, samodzielnie skonstruowanych broni i pułapek, aby mniej więcej w środku serialu całkowicie odpuścić próby mordu, na rzecz… wyrywania facetów i rzucania homoseksualnych iluzji. Generalnie każda z postaci przeszła zmiany, zwykle niestety na gorsze. Nie sprawia to jednak, że przestaniemy ich lubić, a raczej jest to celowy zabieg starający się utrzymać świeżość animacji – postacie mimo zmian są nadal tak samo zabawne jak wcześniej.

Peter: Lois! Masz chore myśli!
Lois: Peter, miałam na myśli uprawianie seksu.
Peter: Ach, myślałem, że chcesz, żebyśmy zabili dzieci i wymienili ich organy za kasę na browar.

 

Family Guy to wszak serial komediowy dla dorosłych. A jak dorośli to i dowcipy dla dużych misiów: naśmiewanie się z rzeczywistości, władz, telewizji, rozmaitych religii, eutanazji i wszystkiego co tylko zdołał przelać do swojego dziecka Seth MacFarlane – autor serialu. Sytuacje są zabawne, nudy tu mało, postacie są barwne i różnorodne. Humor bywa obrzydliwy, np. gdy dostając niestrawności dużo na siebie wymiotują – ale da się przeżyć 🙂 Opowieść nie zawsze jest „na czasie”, ale stara się czerpać garściami z popkultury, wprowadzając też postacie czy zdarzenia realnie istniejące.

Początek lub koniec każdego sezonu, to odcinki specjalne: głównie bazujące na gwiezdnych wojnach, istnieje również kilka odcinków specjalnych nie liczonych jako sezon, oraz pełnometrażowy film Family Guy Presents Stewie Griffin: The Untold Story, który w odróżnieniu od np. The Simpsons Movie, trzyma poziom serialu.

Ciekawostką jest fakt, że powstał spin-off o nazwie The Cleveland Show, w którym główną rolę dostał przeprowadzający się do innego miasta Cleveland Brown (dzieje się to w normalnym odcinku, a potem należy oglądać oddzielny serial). Byłem zdziwiony, że własny program dostała najnudniejsza postać z podstawowego składu, ale każdy kolejny odcinek utwierdzał mnie w przekonaniu, że odwalili kawał dobrej roboty – do dziś płaczę w nocy z żalu za tą animacja, anulowaną po czwartym sezonie.

A ciekawostką końcową niech będzie wpis z filmwebu: Serial jest zakazany w Chinach, Egipcie, Indiach, Iranie, Korei Południowej, Malezji, RPA, Tajlandii, Tajwanie i w Wietnamie. Na Filipinach natomiast został oznaczony znaczkiem „X” (nie jest on równoznaczny z brytyjskim „18”, oznacza „zakaz odtwarzania publicznie”)

Ja gorąco polecam, mimo, że oglądanie od początku może sprawić drobne problemy – obraz przystosowany jest do starych odbiorników, a początkowa kreska słaba. Ale to też uznajmy za siłę tej produkcji, skoro w jednym odcinku o podróżach w czasie, bohaterowie (dobrze narysowani) cofnęli się do pierwszego sezonu (brzydszego i kwadratowego). Skoro twórcy potrafią śmiać się sami z siebie – wytrzymamy!
Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: