Skip to main content

Miałem wczoraj okazję być widzem niezwykłego spektaklu teatralnego. Niezwykłego w wielu aspektach, podzielonego na dwa bardzo różne akty. Spektaklu opartego na prawdzie.

Gry Ekstremalne” grane w Teatrze Dramatycznym to prawdziwa historia dziewczyny, która walczyła z rakiem, a konkretnie z glejakiem mózgu. Jakby tego było mało, sama napisała tę sztukę – a konkretnie pierwszą połowę, ponieważ umarła w trakcie prac nad nią.

Trzeba otwarcie przyznać, że taka podstawa historii już sama w sobie jest niezwykła, ciekawa i jednocześnie przerażająca. Dlatego powstaje pytanie jak jest z emocjami, pojawiają się, czy to tylko dość brutalny chwyt marketingowy?

Już mówię.

 

Nie lubię cytryny w plasterku do herbaty, ani wody gazowanej jako dolewki do chłodzenia napoju. Rozbijam jajko zawsze od węższej strony, a jak chcę zjeść delicję, to najpierw obgryzam dookoła galaretkę. Moja metoda na raka? Wylizywanie ucha przez psa. Albo opcja, że guza wysmarkam, a obrzęk wysikam, ale jestem dopiero w fazie patentowania tego pomysłu.”

 

Ewa Gawlikowska-Wolff była zwykłą dziewczyną, ale na pewno dzięki swojej sztuce nie zostanie zapomniana.

Pierwszy akt to walka z chorobą, to przyswajanie sobie bliskości śmierci, to monologi, krzyki. Główna rola przypadła pięknej Annie Gorajskiej, która nadaje postaci olbrzymią dawkę tragizmu. Aktorka na scenie płacze, opada z sił, przechodzi ataki padaczki. Daje z siebie wszystko, praktycznie na własnych barkach niosąc ciężar spektaklu. Jest śmiech, jest dużo krzyku, przejmująca cisza. Bywa też niesamowicie dziwnie, ponieważ pojawia się sporo tańca, który można opisać chyba tylko pokrętnymi wizjami spowodowanymi chemioterapią. Tempo non stop się zmienia, przechodzi z farsy w dramat. Jest opowieścią o walce, którą, mamy nadzieję, autorka wygra.

Niestety prawdziwe historie rzadko mają happy-end i tak się nie dzieje. Pojawia się akt drugi, już po śmierci autorki, akt napisany przez dramatopisarkę Ewę Chowaniec. Tutaj kończymy z tańcem i szczęściem. Cała druga część to 9 krzeseł, na których siedzą rodzina i przyjaciele zmarłej. Ludzie Ci, po kolei wspominają, zdarzenia, które kojarzą im się z autorką, raz zabawniejsze, raz smutniejsze, ale zawsze pełne emocji – aż do finałowej, wyjątkowo dobijającej sceny.

Czy taki podział ma sens? Musi mieć, skoro scenariusz napisało życie. „Gry Ekstremalne” trzymają w napięciu do ostatniej minuty, szokują, obrzydzają życie. Są niezwykle motywujące, do tego, aby pójść do lekarza i sprawdzić, czy z nami wszystko w porządku.

Na scenie przewijają się szpitalne łóżka, krzesła, kroplówki. Jest różnorodnie. Aktorzy dają z siebie wszystko, chociaż wypadają niekiedy trochę sztywnie, ale taka może już idea – dość psychodelicznej otoczki spektaklu. Dodatkowo starsi aktorzy niestety mówią trochę za cicho, ale taki już ich urok.

Muzycznie jest świetnie, co prawda na końcu pojawiają się dwie niezwykle irytujące piosenki – zgaduje, chociaż mogę się mylić, że po persku, ale przez większość czasu nie mam absolutnie nic do zarzucenia bardzo żywym i pocieszającym oraz wprawiającym w osłupienie rytmom.

Przez blisko półtorej godziny siedziałem bez ruchu, z trudem łapiąc oddech.

Spektakl wzrusza, przeraża, wiruje człowiekiem. Grany jest w Warszawie, w Teatrze Dramatycznym, scena na Woli. Premierę miał jakiś czas temu, ale ciągle możecie trafić na dni podczas których jest grany.

Być może efekt końcowy i uczucia, które poznacie – uratują Wam lub Waszym bliskim życie.

Na ten i inne spektakle możecie wygrać bilety w konkursach organizowanych, przez Łyk Kultury 🙂

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: