Tak się nieszczęśliwie złożyło, że w październiku skończyłem trzydzieści lat. Nie jestem z tego specjalnie zadowolony, bo jak wiadomo czuje się już staro. Gdy kończysz „dwadzieścia” i jeszcze bawi Cię alkohol, bawi to że możesz wrócić do domu kiedy tylko chcesz i świat stoi dla Ciebie otworem – jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A potem kolejna dekada mija nie do końca wiadomo kiedy, a Ciebie bez powodu bolą plecy, najszczęśliwsze chwile dnia to te w samotności spędzone w łazience, a Netflix & Chill bawi już tylko połowicznie, bo o 22:00 gasisz telewizor i idziesz spać. Nie dlatego, że musisz. Dlatego, że lubisz.
Nie jestem najlepszym na świecie recenzentem czy krytykiem. A już na pewno nie takim, który zna się na książkach – przyznam, że czytam dość mało – bo i nie mam czasu. Częściej niż książki miewam w rękach gazety i komiksy. Ale #30razyPierwszyRaz, który trafił ostatnio do mojego tabletu urzekł mnie czymś, czego nie udało się jeszcze żadnej innej książce – ta jest o mnie. I o Was, o nas wszystkich.
#30razyPierwszyRaz opowiada dokładnie o tym o czym myślicie – o trzydziestu pierwszych razach przemykających się przez trzydzieści lat życia. Główny bohater jest jednym z nas – niedoświadczonym, ciekawskim, pełnym życia, popełniającym błędy. Każda strona recenzowanej lektury przypominała mi coraz bardziej moje własne rozbite kolana, pierwsze miłości, wspinanie się po drzewach i zwisanie z trzepaka. Wszystko to opisane zostało przystępnie, prosto i przywodzi na myśl… filmowy Boyhood z 2014 roku. Czy może być lepsze porównanie? Na stronie www książki znajdziemy zresztą udostępniony fragment oraz… spis treści – sprawdźcie sami ile z tych rzeczy zrobiliście w swoim życiu. Kiedyś pomyślałbym, że byłem jedyną osobą przeżywająca tego typu „razy” na świecie, dziś chociaż jestem już dużo starszy i trochę lepiej znam świat – nadal zaskakuje się jak przewrotny i powtarzalny potrafi być los. Bez streszczania fabuły – „30 razy” to wyprawa przez chłopięcy świat, z każdą chwilą mniej niewinny, bardziej brudny, ale zawsze nasz.
Autor książki (Michał Wiśniewski) napisał ją, aby spełnić swoje marzenie – po prostu to zrobić, zostawić coś po sobie. Wiem, że włożył w to własne pieniądze, ale wcale nie zależy mu, aby te zwróciły. Książkę wydał w formie prezentu urodzinowego dla samego siebie i ważniejsi są dla niego ludzie, którzy pomyślą „tak, to o mnie, ktoś opowiedział moją historię”. I moim zdaniem warto dać jej szansę, bo napisana jest lekko, w prostych, ale konkretnych słowach opisując życie i codzienne dni dorastającego chłopca, nastolatka, mężczyzny. Autor zdaje sobie sprawę, że wyprawa przez trzy dekady to rzecz trudna do przekazania, gdyż dla młodszych czytelników wiele terminów czy zachowań może być kompletnie obca. Na szczęście autor pokusił się o wyjście naprzeciw tego typu problemom i muszę przyznać, że opisy pewnych sytuacji są dość rzetelne. Sama fabuła to niekończąca się narracja z bardzo małym procentem jakichkolwiek dialogów – dzięki temu od dawna niczego nie czytało mi się lżej i szybciej. Jestem wielkim fanem takiej formy, bo kocham wszelkiej maści biografie, a one korzystają z niej aż do cudownej przesady. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to być może do tego, że sam ton książki jest dość poważny, niby chodzi o luz, ale widzę w słowach pewną manierę przesadnej powagi – nie oceniam tego jednak ani pozytywnie, ani negatywnie – bo ta jest praktycznie niezauważalna, ale ponieważ prawdopodobnie napisałbym tak samo – lekko mnie to irytowało. Taki paradoks, że nie lubię swojego własnego stylu – ale z pewnością go doceniam.
#30razyPierwszyRaz to książka przede wszystkim… dla ludzi urodzonych w latach 90. Ja bym powiedział jeszcze, że dla chłopców, ale pewne rzeczy dotyczą przecież obu płci i nie ma sensu tego w żaden sposób rozgraniczać. To także debiut, w dodatku bardzo ciekawy. Aż szkoda, że nie wzięło się za to żadne wydawnictwo i książka nie trafiła do normalnych księgarń. Gdy miałem naście lat i wydawało mi się, że wszystko robię źle – był przy mnie „Adrian Mole” i jego „męki dorastania”. Gdybym miał okazję przeżywać to wszystko jeszcze raz od nowa – #30razyPierwszyRaz byłoby dobrą ściągą układającą mi pewne myśli o tym burzliwym okresie. W tym momencie recenzowaną książkę kupicie wyłącznie jako ebooka, ale Michał obiecuje jeszcze prace nad audiobookiem – przyznam, że ta forma byłaby dla mnie najlepsza – gdyż „słucham” ich kilkanaście rocznie, bo jak wiecie dość mało przebywam w domu. Wspomnianą publikację kupicie tutaj za 19.90zł – i moim zdaniem warto. Mam nadzieję, że Wasz zakup przyczyni się do wydania jej na papierze. Chciałbym mieć ją na swojej półce, a być może kiedyś podarować swoim dzieciom ze słowami – Wy to tylko te cyber-futurystyczne-smartwszystko. A My mieliśmy trzepak i złożoną z poklejonego taśmą papieru – gałę. I byliśmy szczęśliwsi.