Skip to main content

Jest taki podgatunek filmowy, który z jednej strony naprawdę kocham, a z drugiej wpędza mnie w niemałe kłopoty przy pisaniu recenzji. Mowa o dramatach, które skupiają się na kilku nieznających się bohaterach i ukazujących w sposób mniej lub bardziej bezpośredni ich niepowiązane wątki. Niekiedy takie wycinki z życia prezentują się naprawdę smakowicie opowiadając ciekawe, nietuzinkowe historie. Czasami niestety wspomniane wycinki z życia łączy jedynie wspólny temat, a w widzu potęguje się raczej uczucie, że wszystkiego jest w nich zbyt mało, a one same są za luźne i nie pozwalają odpowiednio wkręcić się w temat. Zabawa, zabawa należy niestety do tej drugiej grupy, nie do końca spełniając pokładane w niej nadzieje. Wspomniany film znajdziecie w tym momencie w serwisie Netflix.

Zabawa, zabawa to dramat-komediowy opowiadający o trzech kobietach w różnym wieku i o różnym statusie społecznym, które łączy alkoholizm. W rolach głównych zobaczymy Agatę Kuleszę, Dorotę Kolak i Marię Dębską, a partnerować im będą takie gwiazdy jak Mirosław Baka, Marcin Dorociński czy Przemysław Bluszcz.

Fabuła to dobry punkt wyjścia – obserwujemy trzy historie alkoholiczek, które w różny sposób „upadają” pogrążając się się w swojej chorobie. A te wydają się być początkowo bardzo różne – młoda dziewczyna, która przez picie zostaje zgwałcona, brylująca w świecie prokurator, która prowadziła samochód po pijaku czy w końcu starsza lekarka, która operuje chorych pod widocznym wpływem. Każda ze wspomnianych historii to dobry pomysł z wyjątkowo miernym wykonaniem. Najważniejszym minusem każdej opowieści jest potraktowany po macoszemu powód dla którego wspomniane kobiety piją. Wystarczy powiedzieć (bez wdawania się w szczegóły), że w dwóch przypadkach chodzi o faceta, a w trzecim o ojca. Chciałoby się wierzyć, że wszystkimi problemami dzisiejszych kobiet nie jest tylko złe traktowanie przez mężczyzn, ale widocznie nie starczyło tuszu w maszynie do pisania, aby przedstawione historie ubrać w sensowniejsze i gustowniejsze szaty.

Bardzo lubię obserwować „skrawki” życia bohaterów, nie muszę i nie chcę znać ich najgłębszych sekretów z dzieciństwa. Denerwuje mnie jednak to, gdy kontekst jest zbyt wąski, a obserwowanie bohaterów to żmudne doszukiwanie się jakichkolwiek informacji o nich czy ich charakterze. Zabawa, zabawa to obraz niepełny, gdzie tylko jedna z trzech historii poprowadzona została równo i dąży do jakiegokolwiek finału (zgwałcona dziewczyna), dwie kolejne są niestety zbyt płytkie i na siłę usprawiedliwiane . Trudno współczuć bohaterkom o których wiemy tak mało, z którymi przez wredne charaktery i destrukcyjne zachowania bardzo trudno się utożsamić.  Same wątki są jednak odpowiednio przygnębiające i dobrze zagrane – ale trudno o wtopę przy tak doświadczonych aktorkach. Szkoda tylko, że scenariusz pozwala im jedynie na bełkotliwe chwianie się na nogach lub ewentualnie kilka drobnych krzyków w powietrze. Przydałoby się cokolwiek więcej. Ach, i według fabuły mamy w kraju 2 niezbyt rozgarniętych policjantów, którzy niczego nie mogą – a jednym z nich jest Sławomir. Chyba nie muszę mówić, że nie lubię niepotrzebnych komediowych akcentów w dramatach o pijakach. Smarzowski tego nie umie, nie umieją też inni.

Warstwa audio-wizualna jest raczej poprawna. Z pamięci trudno mi przywołać czy w filmie pojawiła się jakakolwiek muzyka. Z dźwiękami oczywiście gorzej, bo bez napisów ani rusz. Wszelkie kadry są natomiast dość ładne i klimatyczne, scenografia też robi wrażenie i jest odpowiednio różnorodna. Ktoś miał oko do fajnych rejonów Warszawy i okolic – bo mówiąc szczerze trudno mi było ogarnąć gdzie dzieje się akcja – ciesze się więc, że da się jeszcze zrobić film o stolicy w sposób oryginalny i nietuzinkowy.

Zabawa, zabawa zdobyła kilka nagród – między innymi dwa Złote Szczeniaki na FAF czy najlepszy film wg. publiczności na Off Camera. Ja jednak do oceny podszedłbym bezpieczniej – temat alkoholizmu w różnych warstwach społecznych jest bez wątpienia ważny, a obsada naprawdę robi wrażenie. Zresztą tak samo jak gra aktorska wspomnianych wcześniej Pań. Historia zasługiwała jednak na jakieś przecięcie i mocniejszy akcent „na kobiety jako takie”, a nie jako pijące, bo mężczyzna złamał im serce. Ciesze się, że powstają filmy o kobietach, tworzone przez kobiety – i że są to Polskie dramaty czyli mój ulubiony gatunek filmowy – szkoda tylko, że scenariusze nadal mamy niedopracowane i oparte o najgorsze możliwe schematy. Aż dziw, bo reżyser czyli Kinga Dębska ma na swoim koncie np. całkiem niezłe Moje Córki Krowy. Cóż, może następnym razem się uda!

Recenzowana Zabawa, zabawa to dramat-komediowy, który nie potrafi znaleźć swojej własnej tożsamości, ale który na pewno nie jest filmem przewlekle złym. To również świetny miszmasz pomiędzy kinem komercyjnym, a kinem autorskim. Na pewno nie dla wszystkich, ale rzucić okiem można. Tym bardziej, że seans nie ciągnie się jakoś dramatycznie długie i półtorej godziny mija raz dwa. W moim odczuciu 6/10, ale wiem, że zdecydowane gremium moich znajomych oceniłoby go nawet o oczko wyżej. Widocznie mają mniejsze oczekiwania od filmów, które moim zdaniem są społecznie potrzebne. Drink w rękę i do telewizorów! Skoro można, to czemu nie.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: