Miałem wielką przyjemność wziąć udział w próbie generalnej do monodramu „Ślad” w którym główną rolę gra Agnieszka Michalska. Monodram to taki gatunek teatralny, w którym całość odgrywa jedna osoba mówiąc, krzycząc czy szarpiąc się wyłącznie z samym sobą.
Zawsze lubiłem Agnieszkę, od zawsze mi się podobała, ale nigdy nie wiedziałem jaką jest aktorką. Znane mi role w których ją pamiętam to Lokatorzy, oraz głosy w wielu reklamach. Teraz już wiem. Jest wspaniała.
Ślad to opowieść o aborcji, jej konsekwencjach. O zmianach w psychice. Początkowo dostajemy wesołą i prostą dziewczynę przed maturą. Mamy ciążę, sztuczne poronienie i coraz brudniejszy świat dookoła – w którym obraca się bardzo samotna dziewczyna.
– Mamo, co to jest zło?
– Nie ma zła. Jest tylko inne dobro, takie trochę gorsze.
Postać grana przez Agnieszkę zmienia się, ewoluuje. Jak na sztukę jednoosobową, wykonuje ona cholernie dużo dobrej pracy. Miejscami nawet upokarzającej – rzuca się na podłogę, biega po całej sali, krzyczy, płacze. Widać zmęczenie, widać pot i emocje. Widać dużo oddania siebie publice.
Sama opowieść jest brutalna, nie brakuje ciężkiego słownictwa, bardzo obrazowych opisów. Nie brakuje głosu zabitego płodu, które rozmawia z aktorką. Pojawia się też lekka muzyka, która wspaniale akcentuje coraz liczniejsze przemiany głównej postaci. Miejscami jednak wpadałem w pułapkę rozkojarzenia i nie bardzo rozumiałem o kim jest dany wątek – taka już wada opowiadania o postaciach, których nigdy nie zobaczymy.
Dekoracje to wielkie lustro i zasłona. Sztuka gra ciemnością – możemy sobie dzięki temu wyobrazić, że wszystko dzieje się w głowie dziewczyny. Dziewczyny uwięzionej w samotności, emocjach, poczuciu winy. Brak innych aktorów absolutnie w niczym nie przeszkadza, nie nudzimy się ani minuty. Zastanawiałem się na początku, jak można przyjść do teatru na monodram, jak można zapłacić 50zł na coś bez minimum 10 dużych nazwisk – teraz już wiem, i chyba będzie to moja ulubiona forma.
Sztuka jest adaptacją debiutu literackiego Marty Dzido „Ślad po Mamie„, a reżyseruje ją Maria Seweryn. „Prowokuje, nie osądza.” – takie hasło zdaje się promować to niezwykłe widowisko.
Ja jestem bardzo na tak!
Dodatkowo jak już wspomniałem, byłem na próbie generalnej. Zobaczyć coś z komentarzami reżysera, przesuwaniem aktora czy drobnymi wpadkami tekstu – to najlepsze teatralne przeżycie jakie pamiętam. Dziękuje Ci Ulu za zaproszenie!
Aż szkoda, że od premiery już tego nie będzie 🙂
A właśnie, premiera: 11 lutego, godz. 19
Kolejne spektakle: 12, 13, 15, 16 lutego, 1, 14, 15 marca, godz. 19
Ja ze swojej strony bardzo zachęcam 🙂 Teatr WARSawy.