Dzień dobry! Witajcie w kolejnym „Aktualnie w kinie”! Dzisiejszy odcinek skupi się w pełni na filmie Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda czyli sequelu-prequel’a do serii o Harrym Potterze. Swoją drogą… jak to brzmi, prawda? Ale cóż zrobić, tak wygląda kondycja dzisiejszego Hollywood. Nie przedłużając: zapraszam do odcinka, post powstał oczywiście z okazji #Megaśrody w Multikinie. Zapraszam więc do lektury oraz na moje media społecznościowe! Znajdziecie mnie na Twitterze [klik], na Instagramie [klik] oraz oczywiście na Facebooku [klik]! Aha! Ważne! Opisywany film dostał u mnie również pełną recenzję, którą znajdziecie o tutaj. Mam nadzieję, że takie „combo” pozwoli Wam podjąć możliwie najlepszą decyzję i świadomie wydać pieniądze.
– Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda
O czym: Newt Scamander dostaje za zadanie wytropić i pojmać niebezpiecznego przestępce, który uciekł z pilnie strzeżonego więzienia.
Dlaczego tak: Bo to kolejny film w świecie Harrego Pottera! Bo jest dużo, dużo lepszy niż jedynka! Ogólnie widać, że J.K. Rowling wzięła się do roboty, dzięki czemu świat po prostu tętni magią! Johny Depp zagrał całkiem fajną, sensowną i (jak na niego) oryginalną rolę – błagam o rozwinięcie jego wątku! No i jeśli ktoś lubi HP to nawiązań do książek jest mnóstwo, a niektóre są naprawdę drobne i świetnie wkomponowane np. dowiadujemy się co Dumbledore widzi w Zwierciadle Ain Eingarp (W Kamieniu Filozoficznym twierdził, że widzi skarpety). Sama fabuła jest poważniejsza, mroczniejsza, ale nie traci na swoim uroku. Warto dodać, że zbieranie materiałów „do książki” odeszło na dalszy plan – moim zdaniem to duży plus. Ogólnie jestem wrogiem filmu „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”, aczkolwiek recenzowany film pozwolił mi przychylniej spojrzeć na tę serię (która ma liczyć 5 części).
Dlaczego nie: Eddie Redmayne jest okropny i za nic mogę go zaakceptować. Naprawdę wywołuje u mnie same najgorsze uczucia,a jego gra aktorska wyłącza mój obiektywizm. Partnerująca mu Katherine Waterston napawa mnie jakimś lękiem, wygląda dziwnie słodko. Efekty specjalne w końcowej fazie filmu są odrobinę słabsze niż powinny, a samych „zbrodni” jest troszeczkę za mało. Kompletnie nie wiem dlaczego Grindelwald jest takim zagrożeniem.
Kiedy: Jeśli jesteście fanami Harrego Pottera, a na dźwięk słowa „Hogwart” dostajecie niezdrowych drgawek – natychmiast biegnijcie do kina! Wszyscy inni nie mają tu czego szukać.