Skip to main content

Witajcie w tym pięknym tygodniu, w którym pogoda za oknem szaleje raz miażdżącym słońcem, raz przerażającą burzą, a do kina wchodzą dwie niezwykłe produkcje. Pierwszą z nich będzie Ant-Man czyli kolejna ekranizacja komiksów dostarczona nam przez niestrudzone studio Marvel/Disney oraz Magic Mike XXL czyli striptizerzy podążają na swój ostatni występ. Tania środa w Cinema City zaprasza!

– Ant-Man

7693598.3O czym: Pewien wynalazca posiada kostium, dzięki któremu potrafi zmniejszyć się do rozmiarów mrówki. Jego obowiązkowo zły uczeń, stara się odkryć jego sekret, aby stworzyć armię super żołnierzy.

Dlaczego tak: Od czasów pierwszego Iron-Mana nie było niczego tak oryginalnego w kwestii komiksów jak Ant-Man. Historia opowiedziana jest starannie, logicznie, we właściwej kolejności i z odpowiednią dozą humoru. Czuć klimat lat 80 (strój, bohaterowie), a efekty specjalne są staranne i lekko przegięte, przerysowane – fajnie podkreślając skąd wywodzi się ta produkcja. Film ma niezłych aktorów, zaszczycili nas np. Michael Douglas i Evangeline Lilly, w głównych rolach staną naprzeciw siebie świetnie dobrani do swoich ról Paul Rudd (ten dobry) i Corey Stoll (ten zły). Jeśli oglądaliście „Avengers: Czas Ultrona” uśmiechniecie się szeroko z powodu niektórych nawiązań. To osobna historia dziejąca się gdzieś „obok” głównej serii, ale jednak ściśle powiązana – przystępna więc dla każdego, nawet nowego w temacie. Efekty towarzyszące zmniejszeniu są sprytne i czuć w nich duży potencjał.

Dlaczego nie: Główny zły jest nudny, cienki i niezbyt sensownie pomyślany. Chociaż jako człowiek jest przez cały film, w stroju pojawia się na krótko i poziomem „zaawansowania” oscyluje gdzieś między złym z pierwszego Kapitana Ameryki, a tym z drugiego Iron Mana. Ich konflikt nie jest specjalnie pasjonujący, ani wieloetapowy. Dobry wynik kinowy prawdopodobnie przesądzi o produkcji sequela, ale obawiam się, że ten film pokazuje już wszystko i wyczerpuje temat „władcy mrówek”. Disney/Marvel przegina z opcjami dubb/3D/4DX, a zwykłe opcje z napisami grane są dwa razy dziennie – nie podoba mi się ten zabieg.

Kiedy: Teraz! Ten film jest bardzo oryginalny i świetnie się go ogląda, nawet niekoniecznie lubiąc tego typu adaptacje.

– Magic Mike XXL

7690071.3O czym: Grupa tancerzy wyrusza na konwent striptiserów, aby dać pożegnalny występ.

Dlaczego tak: Channing Tatum bardzo ładnie tańczy, wręcz pływa przy muzyce. Niektórzy faceci są ładni i mają spoko klaty. Jeśli jesteś kobietą nie nastawioną na chociaż szczątkową fabułę, Magic Mike spodoba Ci się bardziej niż mi.

Dlaczego nie: Bo jedynka była lepsza. Dwójka nie ma ani fabuły, ani turnieju tańca, ani miłości (dostajemy jej ogryzek), ani zdrady, ani nagości (oprócz finału). W filmie właściwie o nic nie chodzi, oni się jednoczą, jadą sobie, tańczą pomiędzy dialogami po coś tam i jadą dalej. Nie sposób ich polubić, a zmysłowość zastąpiła wulgarność. Finał rozczarowuje i pozostawia pustkę. Nie ma tu kompletnie nic związanego z XXL, raczej notujemy spory regres, a przecież jedynka nosiła znamiona „dramatu” i jako taka się sprawdzała. Matthew McConaughey nie gra w tej części.

Kiedy: Jeśli jesteś dziewczyną to możesz iść z koleżankami już teraz, jeśli jesteś kinomanem – poprzestań na jedynce.

Cinema_City_Master_RGB_whiteBg1-300x1641

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: