Skip to main content

Uwe Boll to niemiecki reżyser, który szczególnie upodobał sobie hurtowe ekranizowanie gier
komputerowych – House of the Dead, BloodRayne, Alone in the Dark czy Far Cry to nie są małe tytuły i bywają kojarzone nawet przez osoby niespecjalnie związane z branżą elektronicznej rozrywki.

Jednak Uwe skrywa straszną tajemnicę – jest prawdopodobnie najgorszym reżyserem na świecie i do tego niesamowitą hieną jeśli chodzi o pieniądze.

Najgorszym reżyserem jest chociażby dlatego – że zdobywając prawa do jakiejś marki i pisząc dla niej scenariusz – wyrzuca wszystko co zbędne. W sumie co za różnica czy z gry o nazistach zrobić western? Gra komputerowa o zombie stawiająca na rozwiązywanie zagadek i klimat? E tam, bzdura, ważne są pościgi samochodowe. Ważny jest tytuł filmu – koniecznie rozpoznawalny – a nie to co w niego dopchał.

Czemu? Tutaj dochodzi bycie hieną – otóż Uwe Boll zarabia wyłącznie na filmach, które odnoszą spektakularną porażkę. Jak to w ogóle jest możliwe? Niektóre kraje mają ciekawe ulgi podatkowe, czy wręcz zwroty na kulturę – w zależności od zarobku filmu. A raczej jego braku. Małym nakładem środków i pracy (scenariusze filmów Bolla potrafią mieć DWIE strony!) Państwo „aby się nie zniechęcać” dopłaca do produkcji, czasami znacznie powyżej środków własnych – czyli już czysto teoretycznie ryzyka nie ma wcale – trzeba tylko wiedzieć gdzie kręcić i jakie pismo złożyć. Czemu gry komputerowe? Znane marki łatwo opylić dystrybutorom filmowym, którzy oczywiście zabiliby go śmiechem za sam pomysł wrzucania tych niewypałów do kina, ale rynki DVD, dodawanie płyt do „magazynów” (znów ominięcie podatku VAT), platformy VOD i biedniejsze kanały telewizyjne – to już jest czysty pieniądz.

Gracze nienawidzą ekranizacji które Boll dostarcza, ponieważ zbyt daleko odchodzą od oryginałów, są nudne, bardzo źle nakręcone i w dodatku zagrane przez najtańsze zapomniane gwiazdy jak Dominic Purcell, Kristanna Loken, Tera Patrick czy nie mający już na wódę Michael Madsen.

W internecie istnieje petycja do reżysera o zaprzestanie produkowania filmów – na co on odpowiada ostro.

Ludzie piszą te wszystkie gówna o mnie, siedząc w domu, gdzie mamusia za wszystko płaci

Jednak to nie wszystko, Boll w odpowiedzi na mierne oceny swoich filmów – wyzwał wszystkich recenzentów na pojedynek bokserski – tak broni swoich „dzieł”.

Sprawa jest więc oczywista – owszem, zawsze chodzi o pieniądze, ale czasami zarabia się je ze smakiem. Czasami zarabia się je przypadkiem – przy tworzeniu dzieł wielkich, kultowych, z pomysłem.

Boll próbował uzyskać prawa na zekranizowanie gry Metal Gear Solid, jednak jej twórca, Hideo Kojima, nie zgodził się nawet na rozmowy z nim

 

Reżyser próbował również uzyskać prawa do zekranizowania popularnej gry World of Warcraft, ale uzyskał odpowiedź: „Tobie nie sprzedamy praw autorskich. Na pewno nie tobie”

Tak więc – czasami chodzi wyłącznie o kasę. O brzydką tonę kasy obrażając widza już na etapie samej koncepcji. Ale teraz już wiemy skąd biorą się filmy o wielkich wężach, czy produkcje z aktorami wywołujące u nas raczej pytanie „To X nadal żyje?”.

Świat stanął na głowie.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

2 komentarze

Zostaw komentarz: