Skip to main content

To wszystko wydaje się bardzo proste – oglądamy film, wchodzimy do specjalnej aplikacji lub na serwis www i oceniamy. Oceniamy bardzo różnie, czasami nisko, czasami dzięki 3 minutowej roli ulubionego aktora dajemy wysokie oceny.

Jednym razem nikogo to nie obchodzi, kolejnym wywołujemy wśród znajomych gorącą dyskusję o tym jakimi idiotami jesteśmy i jak bardzo nie znamy się na kinie.
Jest też dodatkowa grupa ludzi – filmowe trolle. Chociaż może to za ładne określenie, bo są to ludzie wybitnie ślepi, głupi i pozbawieni wszelkiego smaku filmowego. Są to fanboye czegoś/kogoś albo zagorzali przeciwnicy tegoż. Niech za przykład pójdzie Justin Bieber: Never Say Never czyli dokument o chłopcu z Youtube’a który stał się nagle sławny, zaczął śpiewać i zarabiać kupę pieniędzy. Co możemy powiedzieć o prawie 2h dokumencie o karierze młodego muzyka wchodząc np. na Filmweb? Że film jest żałosny, że Justin jest żałosny, że ludzie którzy go oglądali – też są żałośni. Prawie 9 tysięcy głosów zgotowało mu średnią ocenę 3.0/10. Po pierwsze – wątpię by obejrzało go 9 tysięcy osób, po drugie ocena sugeruje (przynajmniej mi) że wystawiali naprzemiennie 1, lub kochając Justina – 10. Oglądałem ten film i osobiście wystawiłem mu 7. Czemu? W filmie mamy taśmy VHS z dzieciństwa, mamy klipy z Youtube’a, wywiady z kolegami z boiska, z babcią, z sąsiadami – aż w końcu – fragment koncertu. Jako dokument – film jest wartościowy, możemy dowiedzieć się wszystkiego tego co wiedzieć powinniśmy. Widziałem dokumenty o Cobainie czy Jacksonie które są po prostu zrealizowane dużo bardziej chujowo. Ale ponieważ Justin jest gównem, a wspomniani inni artyści nie – oceny są niesprawiedliwe.
Strasznie irytują mnie komentarze pod filmem AmbsaSSada – moim zdaniem wyjątkowo śmiesznej komedii z cudowną rolą Więckiewicza jako Hitlera. Większość komentarzy ogranicza się do „specyficznej oceny” i rozwinięcia dlaczego jest taka a nie inna. Czym jest „specyficzna ocena?” otóż jest to „Nie oglądałem i nie zamierzam, wystawiam z góry 1 bo” i tutaj mamy a) bo to polski film (!), b) bo propaguje nazizm (!!), c) bo widziałem teledysk w sieci i mnie obraził. Problem w tym, że to naprawdę niezły film, nie propaguje niczego złego i moim zdaniem ma pozytywny wydźwięk.
W tym cały kretynizm ludzki – większość z Nas jest nieobiektywna nie tylko apropos filmów ale i całego życia. Świat nie jest tylko czarny lub tylko biały.
Każdy film – nawet taki o wielkich zębatych penisach – zaczyna u mnie z oceną 5. Bez uprzedzeń. Potem możemy mieć genialną muzykę, albo bardzo złą grę aktorską. Możemy być świadkami największej wpadki reżysera, albo najlepszych zdjęć jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Odejmujemy jedno oczko, dodajemy za coś innego kolejne.
Dlaczego filmy jak Mali Agenci lub nawet dziwne odłamy ze stajni pełnometrażowego Disneya (z młodocianymi aktorami) jestem w stanie ocenić na 8? Bo są na tyle dobre jako filmy skierowane np. do 15 latek. Wspomniany Never Say Never jest skierowany do młodych dziewczynek z nieustabilizowanymi hormonami. Zmierzch (całkiem niezła seria) – do dziewczyn targanych pierwszymi zauroczeniami oraz ich matek przechodzących menopauzę. Taka jest prosta prawda – jeśli idziemy na coś dla dzieci, albo dla ludzi starszych to tak trzeba na to patrzeć.
Woodego Allena oglądam. Oceniam jego filmy bardzo pozytywnie mimo że ich po prostu nie lubię i mnie nudzą. Ale są tak zrobione jak być powinny. – nie wystawię niższej oceny tylko dlatego że to on.
Oglądam Polskie filmy – raz gorsze jak Ostra Randka 3D, raz lepsze jak Erratum. Raz bardziej kontrowersyjne jak np. „W imię”, a raz zupełnie o niczym jak „Bilet na księżyc”. Nie jestem do nich uprzedzony, delektuje się. Smakuje dźwięki które dobrali twórcy, przymykam oko na niedopowiedzenia. – ale wszystko skrupulatnie odnotowuje w głowie.
Jak to powiedział Forrest Gump – Film jest jak pudełko czekoladek. Czyli że w każdym są niesmaczne kawowe, albo smaczne z galaretką.
Ale film to też całość, to więcej niż jeden czynnik jak np. „polskie nie oglądam”. Film to nieskończona miłość i owszem – niektóre sprawiają że chcesz sobie wydrapać oczy. Ale jak to mówi mój tata „czytam wszystko, czasami straszne gówna, ale przynajmniej mogę się o tym wypowiedzieć”. Tak jest uczciwie.
Oglądałem Zmierzchy – na ostatnią część poszedłem aż do kina. Oglądam animowane Scooby-Doo i wystawiam oceny zbliżone do kinowych hitów. Bo nie biorę tego do siebie. Wiem że grupą docelową są dwunastolatkowie, oglądając staje się nimi, sprawdzam czy nie obraża to ich inteligencji, czy mogą się tym zaspokoić.
Nie bądźmy fanboyami, nie bądźmy wrogami aktora, reżysera czy scenografii. Podczas seansu bądźmy tym – kogo za cel obrali twórcy.
Skoro wybraliśmy bajkę, nie udawajmy podczas niej dorosłych. Skoro poszliśmy na Nędzników – miejmy świadomość że chociaż na chwilę przenosimy się do Opery, nie oceniajmy tego jakbyśmy naprawdę nie wiedzieli że nie idziemy na kolejny Step Up.
Dajmy innym cieszyć się kinem. Nie zniechęcajmy sami siebie – więcej możemy stracić niż zyskać.
Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

2 komentarze

Zostaw komentarz: