Skip to main content

Zdarzyło się Wam krzyknąć do telewizora „uciekaj” podczas, gdy postać na ekranie stała jak głupie ciele nie widząc nadchodzącego mordercy? Ile razy zastanawialiście się nad tym dlaczego bohater horroru zamiast zrobić cokolwiek chowa się pod łóżko dobrowolnie wpadając w śmiertelną pułapkę bez wyjścia? Z pewnością większość z nas przeżywała ten problem od lat – ale wreszcie przyszedł czas, aby nasze złote rady wcielić w życie. A spełni się to za sprawą gry „Friday the 13th. The Game„.

Piątek Trzynastego to asynchroniczna gra online w której kierujemy albo znanym i kultowym Jasonem, albo jednym z miejscowych nastolatków. Celem psychopaty jest zabicie wszystkich innych graczy, a celem dostępnym dla „śmiertelników” jest ucieczka z mapy lub stawienie czoła „potworowi”.

Wydawać by się mogło, że grupa nastolatków nie ma żadnych szans w starciu z maszyną do zabijania pokroju Jasona, ale to nieprawda. Gracze biegając po ciemnym lesie mogą wchodzić do każdego budynku, szukać w szafkach przydatnych przedmiotów (mapy, kapsułki lecznicze, pistolety na flary) oraz barykadować się i chować w szafach, kabinach, pod łóżkami. Do wypełnienia są różne cele: naprawienie telefonu i wezwanie policji, która pomoże nam uciec, naprawienie samochodu i ucieczka z resztą ekipy, wezwanie dodatkowej postaci (przejmuje ją losowy gracz, który albo został wcześniej zabity, albo uciekł z mapy), która charakteryzuje się wysokimi statystykami siły, sprawności i doskonałą celnością. Sposobów na przeżycie i oszukanie Jasona jest więcej np. zastawianie wnyków na niedźwiedzie, albo włączanie bardzo głośnej muzyki, która potrafi naszego antybohatera zmylić i tym samym dać nam czas na ucieczkę. Same zadania mają natomiast zwykle po kilka podpunktów do wypełnienia, które należy jak najszybciej spełnić (np. odszukać klucze do samochodu, benzynę i narzędzia).

Celem Jasona jest oczywiście eksterminacja pozostałych graczy i ten ma ku temu kilka ciekawych możliwości. Pomijając fakt, że nasz łotr uzbrojony jest w jedną z podstawowych broni (maczeta, siekiera, harpun), posiada również kilka supermocy, które w teorii czynią z niego niesamowicie sprawną maszynę do zabijania. Otóż w czasie gry Jasonowi odblokowują się zdolności specjalne jak „teleportacja” w dowolne miejsce mapy, bardzo szybkie przemieszczanie się niczym duch w jej obrębie, termowizja dźwięków pozwalająca dostrzec zarysy postaci/aktualnie aktywnych domów (w których jest człowiek lub włączona na przynętę muzyka) oraz tryb „filmowej psychozy”, która sprawia, że inni gracze tracą kontrolę nad swoimi postaciami, które nie tylko wpadają w panikę, ale ich gra traci kolory, a obraz dostaje szumów i zaburzeń znanych z kaset VHS. Dopadnięty gracz ma oczywiście kilka sekund na obronę, aczkolwiek w przypadku porażki po prostu ginie. Jason ma również kilka słabych punktów, jednym z nich jest z pewnością sławny motyw muzyczny, który powiadamia zwykłych graczy o tym, że osoba sterująca mordercą przechodzi aktualnie gdzieś w pobliżu. Jason ma na podorędziu całkiem sporo niezwykle krwawych fatality, które można, a nawet trzeba wykorzystać na nastolatkach. Dzięki temu każda rozgrywka jest inna, a całość wygląda trochę jak film kinowy. Gwarantuję, że bywa strasznie i faktycznie czuć klimat tej niezwykłej serii.

Słabych/mocnych punktów na linii Jason/Gracze jest oczywiście więcej, a chociaż rozgrywka to zwykle „8 osób na jednego” – jest wyrównana i uczciwa. Wielokrotnie udało mi się z obozu uciec, ale brałem udział w grach (także jako Jason), gdzie koniec końców wybiłem wszystkich przeciwników co do jednego.

Na mapach znaleźć można całkiem sporo różnorodnej broni poczynając od siekier, maczet, strzelb czy kilofu. Postacie mają więc dużą drogę do popisu jeśli chodzi o obronę jak i atak. Same tereny nie są specjalnie różnorodne – panuje w nich mrok, dookoła sporo zarośli, w niektórych z nich można napotkać jezioro i wypełniając jeden z celów aktywować łódź. Ja nie widzę jednak pomiędzy wspomnianymi terenami jakiejś większej różnicy i prawdę mówiąc jest mi totalnie obojętne, która z plansz się wylosuje lub która zostanie wybrana przez hosta gry. Wierzę jednak w to, że dużo łatwiej grać w znanym sobie terenie, bo mapę trzeba osobno znaleźć (przeszukując szafki), a bez niej czasami czuję się dosłownie jak nastolatek we mgle (i nie jest to przenośnia!). A ucieczka do najłatwiejszych nie należy, bo postacie posiadają paski staminy i po prostu długotrwały bieg lub otrzymane obrażenia – niesamowicie spowalniają ucieczkę.

Nastolatkowie/Jason posiadają również dość dużo skórek i atrybutów, które można przypisać do danej rozgrywki. O ile nastoletnie „mięso armatnie” kręci się zwykle pomiędzy wersją ubraną/bikini, tak Jason posiada praktycznie wszystkie swoje sławne wersje (chyba oprócz Jasona x). Jest więc taki z torbą na głowie, w klasycznej hokejowej masce czy chociażby Jason w wersji „piekielnej”. Każdą kolejną skórkę dla danej postaci odblokowuje się poprzez zdobywanie ogólnych poziomów doświadczenia. Te wpadają dość łatwo, bo po każdej grze jesteśmy oceniani i nagradzani odpowiednią ilością punktów.

W tym momencie na serwerach Piątku 13stego zawsze ktoś siedzi i dołączenie do nowej gry to kwestia około minuty – ja grałem niespełna godzinę przed napisanie tego tekstu. Najlepiej jednak od razu wyłączyć w opcjach czat głosowy, bo licznych śmieszków i śpiewaków jest tam co nie miara. W opcjach możemy odnaleźć również bardzo dokładne samouczki dla każdej ze stron oraz ustawić preferencję pojawiania się – jako jeden z nastolatków albo (prawie) nieśmiertelny Jason. Polecam spróbować gry w obu wersjach, bo każda z nich jest wyjątkowa i na swój sposób bardzo ciekawa. Swoją drogą ja gram na komputerze na Windows 10 z padem do X360 i nie mam problemów ze sterowaniem. Dość sporą wadą jest jednak cena: na Steam gra kosztuje obecnie 142,99zł. Istnieją również wersje na PS4 oraz Xbox One. Natomiast kilka miesięcy temu można było ją dostać w Humble Bundle (strona WWW z paczkami gier z których część dochodu przeznaczona jest na cele charytatywne) i liczne kody mogą (ale nie muszą) hulać na Allegro. Ja takim sposobem (kupując wspomnianą paczkę) dałem za swój egzemplarz ok. 30zł.

Największym minusem Friday the 13th: The Game jest spór sądowy pomiędzy autorami i firmami posiadającymi prawa do marki Piątek Trzynastego. Dopóki strony się nie dogadają, dopóty w grze nie pojawi się żadna nowa zawartość. A „piątek” lubi łapać rozmaite glicze np. w mimice twarzy lub przenikaniu obiektów. To jednak niewielki problem, bo większość rzeczy jest na naprawdę fajnym poziomie, a i sam pomysł należy do zdecydowanie ciekawych. Szkoda tylko, że gra przestała się rozwijać, bo mogła być czymś naprawdę dobrym i dającym dużo radości. Rozgrywka jest co prawda dość powtarzalna, ale jeśli ktoś zagrywa się w podobne do siebie gry online i jest w stanie poświęcić im rok życia na zaledwie kilku mapach – na pewno zrozumie, że do takiej produkcji można wracać wielokrotnie.

Jeśli natomiast szukacie tańszej, ale bardzo podobnej alternatywy (chociaż nie znoszę tej gry i w ogóle mnie do siebie nie przekonuje) to istnieje również np. Dead by Daylight produkcja trzymająca podobny poziom, jak i ogólne zasady slashera. Zagrać można, zwłaszcza pomimo tego, że chociaż gra nie posiada wyraźnej licencji to w DLC dokupić można takie postacie jak Michael z Halloween, Leatherface z Teksańskiej Masakry czy Świnię z Piły. Tylko, że uczciwie powiem: mi grało się w to fatalnie. Ale co kto lubi. Ja stawiam na Piątek Trzynastego. Mam nadzieję, że dopadniecie go gdzieś po „taniości” i któregoś dnia spotkamy się na jednym z wielu serwerów. Ki-Ki-Ki, Ma-Ma-Ma.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: