Skip to main content

Witajcie po naprawdę długiej, korona-wirusowej przerwie! Sam wirus na szczęście najprawdopodobniej mnie ominął, ale natłok pracy i ogólne rozleniwienie nie pozwoliło na stałe aktualizacje. Ale ponieważ od jakiegoś czasu odzyskujemy wewnętrzną energię – zapraszam do pierwszej recenzji w „nowej rzeczywistości”. Tym razem nie film, nie teatr, a gra dostępna na PC, Switch, iOS, Android oraz PS4.

GRIS to pięknie narysowana historia dziewczyny, która przemierzając surrealistyczny świat walczy z własną przeszłością. W podróży towarzyszyć nam będą nadzieja i rozpacz, a przyjdzie nam zmierzyć się z prostymi, aczkolwiek czasami dość zaskakującymi sekwencjami platformowo-logicznymi.

Z góry powiem dwie rzeczy – gra jest naprawdę piękna i generalnie dość wysoko oceniana, gdyż zbiera punktacje na poziomie 8/10. Moja ocena będzie jednak sporo niższa, a to za sprawą rozwiązań, które zaprojektowali twórcy.

Okej, postać dziewczyny jest cudowna, a krainy niezwykle kolorowe (przypominają np. kleksy farby), ale gramy na tak koszmarnym oddaleniu ekranu, że wielokrotnie nie widziałem, gdzie znajduje się kierowana przeze mnie postać. Fajnie podziwiać naprawdę ładne przestrzenie, szkoda tylko, że kosztem jakiejkolwiek widoczności. Drugim minusem jest sam gameplay – pierwotnie byłem nastawiony na prostą i relaksującą platformówkę, która swoim układem przypomina np. Limbo. Okazało się jednak, że o relaksie nie ma mowy, bo chociaż nie walczymy (prawie) z przeciwnikami, a co ważniejsze nie możemy nawet zginąć – GRIS ma jedną, okropną cechę. A jest nią brak mapy i jasnego celu. Wyobraźcie sobie, że dobiegacie do momentu, w którym na środku ekranu czeka wielkie drzewo, wspinacie się po nim i w jego konarze okazuje się, ze brakuje Wam gwiazd, aby magicznie przemierzyć nocne niebo (tworzy się takie trochę konstelacje jak Wielki Wóz, po których można chodzić). No i co trzeba zrobić? Fizycznie jest to dość proste – sprawdzić dokąd prowadzą górne drogi (prawo/lew0) drzewa, a potem powtórzyć to z dolnymi (albo pod drzewem). Problem pojawia się wtedy, gdy nie wiemy czego szukamy, gdy te rzeczy są daleko, albo co gorsza musimy się z nimi uporać w wybranej kolejności. Gdyby było cokolwiek widać, albo pojawiały się jakiekolwiek podpowiedzi to byłoby znośnie, a tak… jest dziwnie. Jest dziwnie, bo tak naprawdę to jedna z tych gier w których biegając bez celu dostatecznie długo – w końcu znajdziemy prawidłowe rozwiązanie i uda nam się przejść dalej. Z jednej strony to bardzo fajnie, ale prawda jest taka, że niesamowicie mnie to męczyło i nie czułem, abym miał dużo do powiedzenia w temacie przejścia tej gry samodzielnie.

GRIS przechodzi się więc w pewien sposób prawie automatycznie, niestety mniej w tym przyjemności, a więcej bezmyślnego biegu w jedną ze stron. Sama gra jest jednak na tyle przyjemna, że można, a nawet warto się przemęczyć, aczkolwiek należy podchodzić do niej świadomie. Zagadki jeśli już się pojawiają to nie sprawiają trudności – największym wrogiem jest nasza niewiedza co można, a czego nie można – jednak tak jak wspomniałem błądząc odpowiednio długo na coś najpewniej wpadniemy. Przykładem niewiedzy niech będzie fakt, że od pewnego momentu możemy zamieniać się w kwadratowego kloca – nie bardzo rozumiem dlaczego, ale no spoko – od tej chwili natrafiamy więc na pęknięte kawałki podłogi, które możemy przebijać swoim ciężarem (po skoku). Proste? Nie, bo nikt nie powiedział do czego służy ta transformacja, jak ją wykonać, ani że w ogóle można w ten sposób pokonywać pionowe odległości. I weź się domyśl człowieku – zwłaszcza na maksymalnym oddaleniu z praktycznie zerową widocznością.

Wspomniana grafika urzeka, tak samo muzyka/dźwięki. Ogólna warstwa audiowizualna jest naprawdę w porządku, wszystko gra i buczy tak jak powinno. Grę ukończymy nawet w niespełna 4h, aczkolwiek ja mam wrażenie, że błąkałem się powyżej sześciu – była to przygoda męcząca, ale w sumie ważna – zwłaszcza, że na niektóre animacje patrzymy z niesamowitą, wręcz dziecięcą radością. Czy to aby jednak wystarcza?

GRIS to gra dla ludzi, którzy cenią produkcje „Indie”, niskobudżetowe, krótkie i niosące sobą jakąś wartość artystyczną. Nie jest to jednak gra dla ludzi, którzy faktycznie chcą sobie pograć, a raczej dla tych, którzy chcą coś przeżyć. Jeśli należysz do takich osób, to weź pod uwagę ukończenie rzeczonej produkcji na smartfonie – dużo nie stracisz, a będzie po prostu taniej. Jak dla mnie 5/10, ale pokładałem w niej wielkie nadzieje. Niestety niespełnione.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: