Zwykle jest tak, że mało co może mnie zaskoczyć. Tym razem jednak było zdecydowanie inaczej.
Zaklęte Rewiry to powieść, napisana przez Henryka Worcella. Swoisty pamiętnik własnych przeżyć jako kelnera, jakiś czas później przeniesiona na telewizyjny ekran, aż w końcu na deski teatru. I tą ostatnią wersję miałem właśnie przyjemność zobaczyć.
Początek lat 30. XX wieku. Młody i uśmiechnięty Romek Boryczko dostaje pracę pomywacza w restauracji hotelu Pacyfik. Dzięki wrodzonemu urokowi szybko awansuje do bufetu i stara się zostać kelnerem. Życie urozmaicają mu koledzy z podobnych stanowisk, a uprzykrza kadra kelnerska, głównie brutalny i złośliwy Fornalski.
Pierwszym wielkim zaskoczeniem jest układ siedzeń na sali. Oczywiście większość widzów siedzi normalnie, przodem do sceny w standardowych rzędach. Ci urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą, mogą za to usiąść przy restauracyjnych stolikach, pięknie zastawionych talerzami, kieliszkami, dodatkami jak cukier, czy wyjątkowo urokliwymi lampkami. Czy wspomniałem, że stoliki te imitują salę, na której rozgrywa się cała akcja? Miałem dzięki temu okazje, siedzieć w samym centrum wydarzeń, gdzie z każdej strony oblegała mnie akcja sztuki. Możliwość uczestniczenia „sobą” w tym wydarzeniu, jest niezwykła, tym bardziej, że „Zaklęte Rewiry” mają elementy interaktywne, gdzie widz, bardzo delikatnie, bierze udział w spektaklu.
Sama gra aktorska, to zdecydowanie klasa sama w sobie. Mateusz Banasiuk znany między innymi z roli w Płynących Wieżowcach, jest co będę wielokrotnie powtarzał, aktorską przyszłością kina i teatru. Ilość energii, którą wylewa z siebie ten chłopak, jest aż niebezpiecznie porywająca. Biega, skacze, chodzi na rękach, przewraca się, a gdy obdarzy Cię uśmiechem, masz ochotę go uściskać. Człowiek o wielu talentach, który świetnie poradził sobie z główną rolą Romka, jeśli oglądaliście film i uważacie, że nie da się tego zagrać lepiej niż Marek Kondrat – miło się rozczarujecie. Z kolei Mariusz Drężek w roli Fornalskiego to jedna z najbardziej smutnych, odrażających i przerażających kreacji jakie przyszło mi oglądać w, bądź co bądź, sztuce teatralnej. Bije, wyzywa, przeklina, wiecznie chodzi wściekły – nie chcielibyście mieć takiego szefa. Zagranie takiej postaci z całą pewnością wymaga olbrzymiego talentu, ponieważ wykazać się takim brakiem szacunku do swoich kolegów, wcielając się w tak agresywną personę, to coś nadzwyczajnego. Reszta aktorów również dała radę: Sebastian Cybulski, Marek Kossakowski, Mateusz Znaniecki, Andrzej Makowiecki, Jerzy Połoński, Maciej Skuratowicz, Bartosz Adamczyk oraz w nagłym zastępstwie Agnieszka Michalska. Te nazwiska to idealna kombinacja, która zadowoli każdego. Mnie oczarowali.
Wstrząśnięty byłem za to gigantyczną dawką przemocy która, wprost zalała mnie swoją prawdziwością. Starsi kelnerzy kopią, biją po twarzy, rzucają o podłogę młodszymi. W jednej scenie w ruch idzie pas i nawet nie chce wyobrażać sobie jak wyglądają plecy młodego aktora. Zastanawiałem się, jak oni to robią, przecież to musi okrutnie boleć. Tym bardziej, że działo się to metr ode mnie, ponieważ byłem jednym z „gości” na sali. Chłopaki – wielki ukłon, ja na samą myśl o kolejnym przedstawieniu nie mógłbym ze strachu zasnąć. Oczywiście są to zapewne wyćwiczone sztuczki, ale i tak przerażają. Natomiast nie można odebrać „Zaklętych Rewirów” jako czegoś tylko brutalnego, to po prostu rzut okiem na to, jak wygląda mobbing w pracy. Sztuka pod tym względem jest zadziwiająco aktualna nawet dziś.
Scenografia to wspomniane piękne stoliki, mnóstwo drzwi, przez które przechodzą kelnerzy. Zmywak, a później bar oraz sypialnia. Jest też wielka wieża, z której Pani Michalina obserwuje co dzieje się na sali. Nad sceną świeci neon z nazwą lokalu, który charakterystyczną żółtą poświatą nadaje masę uroku potęgując ogólny odbiór dekoracji.
Na żywo grana jest też muzyka, która urozmaica dzień pracy kelnerów, ich występy artystyczne czy żwawo imituje pośpiech z jakim obsługują klientów. Dzięki temu czujemy skoczny klimat lat 30 i nie nudzimy się ani przez sekundę.
Zaklęte Rewiry to sztuka bardzo prosta, a jednocześnie będąca złożoną obserwacją pracy zwykłych ludzi, tutaj akurat kelnerów, ale będąca odnośnikiem do każdego nisko opłacanego zawodu. „Rewiry” są śmieszne, „Rewiry” są smutne. Są żywe i bardzo ospałe. Ale jedno jest pewne: Aktorzy oddali całe swoje serca w przygotowanie spektaklu i z czystym sumieniem mogę polecić go każdemu, kto kocha teatr. Mnie zachęciły do sięgnięcia po książkę i film jednocześnie, co jeszcze dziś zrobię. Uważam, że to najlepsza rekomendacja jaką mogę wydać.
Najbliższy spektakl w Teatrze Konsekwentnym WARSawy jest niestety wyłącznie dziś (ale na pewno zdążycie!). Nie bójcie się jednak, jak wszystko co dobre – Zaklęte Rewiry na pewno powrócą. Postaram się o tym poinformować. Dla mnie – coś wspaniałego! Dziękuje Teatrowi Konsekwentnemu za zaproszenie 🙂
Mini trailer: