Skip to main content

Witajcie w kolejnym odcinku niekończącej się serii kinowej: Aktualnie w kinie! W tym tygodniu cierpiałem na chroniczny brak czasu, wzmożoną senność i ogólne zarobienie – ale pomimo tych niedogodności udało mi się zobaczyć aż dwie nowości filmowe! Na pierwszy ogień idzie Valerian i Miasto Tysiąca Planet czyli kosmiczna strzelanka od Luca Bessona, a zaraz potem Babskie wakacje czyli komedia opowiadająca o niecodziennych wakacjach matki i córki. Post powstał oczywiście z okazji taniej środy w Cinema City! Jeśli macie trochę czasu serdecznie zapraszam do obserwowania mnie na Twitterze oraz facebookowym fanpage’u!

– Valerian i Miasto Tysiąca Planet

O czym: Dwójka kosmicznych agentów musi zbadać sprawę tajemniczego promieniowania w samym centrum „Miasta Tysiąca Planet”.

Dlaczego tak: Cara Delavigne! Och, jest naprawdę przepiękna! I chociaż niektórzy mają inne zdanie to w moim odczuciu wypadła naprawdę naturalnie! Tak samo zresztą jak występująca na dalszym planie Rihanna. Dalej mamy naprawdę fajnie zaprojektowanych kosmitów – są różnorodni, kolorowi, a co najważniejsze czuć od nich jakąś historię i przynależność kulturową. W ogóle scenariusz jest mega rozbudowany, a jednocześnie dość szczegółowo pochyla się nad wszystkimi występującymi tu rasami i technologią. Valerian to dosłownie 100 pomysłów na minutę, w dodatku bardzo sensownie spiętych w jedną całość! Nie obraziłbym się za sequel w identycznej obsadzie. Muzyka też daje radę, aczkolwiek jedynie jako tło. Aha! Valeriana można czytać – jest komiksem. Och, film nie jest przygodówką dla dzieci – ma silny wątek miłosny i trochę erotyzmu 😉

Dlaczego nie: Dane DeHaan mi się strasznie nie podoba – a to on jest tytułowym bohaterem, znosiłem jego wieczny grymas z wielkim bólem. Bo chociaż jest to najdroższa produkcja europejska (200 mln euro) to nie wszystkie efekty specjalne są ok – najbardziej przyczepię się do „wklejania” ludzi z green screenu już w całe to komputerowe tło – niestety momentami wygląda to przekomicznie i niezwykle sztucznie, jakby w ogóle nie mieli swojej wagi, albo niekoniecznie pasowali wzrostem. Oprócz tego więcej wymagałbym od scenariusza, który chociaż ogólnie jest okej, to jednak nie zawsze trzyma równy poziom. Jakby naprawdę chcieli stworzyć realistyczny wszechświat, ale zapędzili się trochę, bo film trwa jedynie ponad 2h.

Kiedy: Wydaje mi się, że pozycja jest zdecydowanie „obowiązkowa”! Biegnijcie do kina już teraz!

– Babskie wakacje

O czym: Matka i córka wyruszają na słoneczne wakacje. Niestety dość szybko zostają porwane.

Dlaczego tak: Ze dwa razy można się uśmiechnąć. No i ogólnie niektóre plenery są bardzo ładne.

Dlaczego nie: Ten film to profanacja samego gatunku komedii, a oglądanie go to przyjemność porównywalna do wsadzenia sobie w oczy pudełka szpilek. Dystans, który ma do siebie i swojej wagi Amy Schumer nie zmienia tego, że jest zerem, a świńskie komedie o kobietach, dla kobiet, w dodatku napisane przez kobiety – są obrzydliwe, okropne, nudne i pozbawione jakiegokolwiek smaku. Dlaczego? Bo mycie sobie cipki w publicznej łazience, albo scena wyciągania z ust tasiemca za pomocą kawałka mięsa nie jest czymś co kiedykolwiek chcecie widzieć. To nie jest ironiczny humor ze Strasznego Filmu, tu wszystko jest całkowicie na poważnie… Scenariusz jest do dupy, postacie są źle obsadzone, napisane z przekombinowaniem i jakąś ni to głupotą ni to pychą, no i wszystkie ekranowe wydarzenia są kompletnie niewiarygodne, rozwiązują się prosto i zbyt szybko. Pierwsze zwątpienie, aby przestać to oglądać miałem już po kilku minutach, a później nachodziło mnie w stałych odstępach czasu.

Kiedy: To nie jest komedia z tych złych, które trzeba zobaczyć. To nuda i obrzydliwość. Omijać!

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: