Skip to main content

Dno, żenada, to już nie to co kiedyś – słyszę zewsząd głosy. Nie mogą być bardziej mylne.

Polskie kino jak już wielokrotnie powtarzałem – ma się dobrze, żeby nie powiedzieć iż coraz lepiej. Nadal twierdzę że nie umiemy już robić komedii, horrorów czy thrillerów/sensacji w których się strzela, a sceny muszą być żywe i gwałtowne – ale np. dramaty robimy przewyborne. Seriale też.

Nie tak dawno w Małe Filmidło – Blog & Podcast mówiłem o filmie Płynące Wieżowce. Kto nie słuchał wiedzieć musi, że film zachwalałem – po pierwsze za ultra odważną grę aktorską młodego pokolenia – ekran zalewają nie tylko akty hetero i homoseksualne, ale i tona golizny. Po drugie za rewelacyjne zdjęcia i klimat – młodzi twórcy mają naprawdę wyobraźnie i sporo samoświadomości.

Płynące Wieżowce reż Tomasz Wasilewski

 

W Płynących Wieżowcach nic nie jest proste, nawet głupie relacje z matką są tak nieoczywiste, że dopóki nie przeczytałem recenzji nie wiedziałem czy jest matką czy byłą dziewczyną głównego bohatera (wołanie do łazienki i mycie sobie pleców).
Ale Polskie kino to nie tylko golizna, to także trudne decyzje, bród, zdrady. Nic nie wychodzi nam tak dobrze, jak soczysty ból.
Mieliśmy ból pojednania ojca z synem – Tomasza Kota ze słynnym Paździochem czyli Ryszardem Kotysem w Erratum. Piękną i praktycznie nikomu nie znaną wyprawę ku zgodzie dwóch odmiennych ludzi.
Mieliśmy film Żywie Biełaruś! o muzyku rockowym grającym zakazane na Białorusi utwory, w tle rewolucji politycznej i reżimu. Historia o przymusowej armii, miłości i brudnej, złej, dyktaturze Łukaszenki. Ktoś to oglądał? Wątpię, a szkoda.
Byłem na premierze w kinie Atlantic, na sali przed projekcją wypowiadały się żony uwięzionych ludzi, którzy walczyli o demokracje. Pewna kobieta płacząc wyznała, że widziała się z mężem w areszcie 4 lata wcześniej, przez 10 minut – podczas których szybko wzięli ślub. I nie ma dla nich światełka w tunelu – człowiek nigdy może więzienia nie opuścić, bo podniósł rękę na władze. Film przegienialny, wyjątkowo smutny, rzeczowy. A jaka w nim jest cudowna muzyka? Dawno nie usłyszałem lepiej udźwiękowionego filmu. No i mamy tutaj Karolinę Gruszkę, której scena przesłuchania całkowicie nago, jest rzeczowa i coś wnosi – nie tak jak Danuty Wałęsy w Człowieku z Nadziei.
Układ Zamknięty czy Supermarket to już całkowite thrillery. Pierwszy jest intrygancko-polityczny drugi opowiada o ochroniarzach w wielkich sieciach. O ile „Układ” był szeroko komentowaną w mediach sprawą przekrętu na cały kraj, o tyle „Supermarket” wydaje się filmem cudownie spierdolonym, niech za przykład posłuży fakt że w kinie był wyświetlany mniej niż tydzień. I co? I dostajemy film świetny, brutalny, ciemny – ukazujący zaplecze sklepów w których robimy zakupy. Dlaczego wyleciał z kin? Tego nie wiem. Polecam oba nadrobić.

Polska to kraj teatrami stojący. Mamy ich dużo, sztuki są całkiem dobrze obsadzone, udane i świetnie się je

ogląda. Od pewnego czasu mam znowu szczęście chodzić do Teatru Dramatycznego – co uwielbiam. Więc czemu nie można zrobić filmu będącego przedstawieniem? Nie mówię tutaj o teatrze telewizji, a o faktycznym filmie w duchu teatralnym. Można, taką próbą, moim zdaniem szalenie udaną jest Swing. Tak, kolejny film o którym nikt nie słyszał i którego nikt nie oglądał.

Fabuła jest prosta, mamy tutaj dwie pary – w jednej z nich jest Marek, który przeglądając internetowe fora erotyczne dochodzi do wniosku, że jego życie erotyczne jest kiepskie. Proponuje drugiej parze seks grupowy. Tylko że każdy źle to rozumie, kobiety nie mogą się dowiedzieć w co chcą ich wmieszać faceci, a wynajęta prostytutka okazuje się niewinną dziewczyną z warzywniaka chcącą wynająć pokój. Stara dobra szkoła nieporozumień, w dodatku dziejąca się wyłącznie w jednym pokoju. Teatr w najczystszej postaci – za który odpowiada kabaret LIMO.
Ja uśmiałem się do łez.
Inaczej natomiast sytuacja ma się z krajowymi etiudami. Tutaj nie ma nic śmiesznego. Pierwsze Galerianki nie były zabawną i kolorową opowieścią o robieniu lodów – miały 30 minut i były czarne – jeśli miałbym wyrazić moje uczucia względem nich jako kolor. Patologia, bieda, brak pieniędzy i na wyjątkowo smutna rola Artura Barcisia. (Oprócz Galerianek są również Świnki o chłopcu) Glasgow natomiast jest opowieścią o młodym chłopaku, którego puszczalska matka naopowiadała bzdur, że jego ojciec jest wielkim piłkarzem, a dzieciak bije się w jego obronie na podwórku. 4:13 do Katowic morderstwo i zemsta, w obronie zgwałconej córki. Film krótki, może lekko nieczytelny – ale rzuca Tobą o ziemie.
Mamy też podgatunek „będzie dobrze”, gdzie co prawda finalnie tak różowo nie jest, ale zachowujemy pozory. Chociażby bardzo głębokie biograficzne „Nad życie” czyli gwiazda siatkówki Agata Mróz dowiaduje się że ma białaczkę, stara się jednak urodzić dziecko zanim umrze. Mój biegun o Jasiu Meli wspinającym się bez nogi na najwyższe szczyty, Cisza właśnie o wypadku w górach grupy licealistów czy Bokser o zawodniku oddającym swoją nerkę córce – luźno oparty o prawdziwe życie Przemka Salety.
Yuma
Świetnie radzimy też sobie jeśli chodzi o dekoracje w filmach opartych na przeszłości. Tej kolorowej i prawie kręconej Instagramem jak Yuma opowiadającej o kradzieżach w zachodnich sklepach, tej swojskiej jak Bilet na księżyc o podróży pociągiem dwóch braci, czy bardziej szarych jak 80 milionów o wielkim przekręcie finansowym, lub Jesteś Bogiem o Paktofonice. Cudowne stare samochody, mundury, blokowiska, przytłaczająca wieś, zimne miasta. Fryzury, sposób wypowiadania się – bardzo o to dbamy.
W końcu mamy też na koncie dobre filmy historyczne, ale nie mówię tu o lekturach. Sprawdźcie takie jak Syberiada Polska, Bitwa Pod Wiedniem (mimo niskich ocen), czy serial Czas Honoru.
Celowo nie wymieniłem wszystkich filmów – nie da się tego zrobić. Celowo pominąłem Pokłosie, Salę Samobójców, Handlarza Cudów czy nawet Skrzydlate Świnie. Nasza wycieczka miała po prostu uzmysłowić Ci że nasze produkcje to nie tylko Kac Wawa, Prosto z nieba, Weekend czy komedie z Karolakiem.Wycieczka która miała narobić Ci smaku i postarać się przekonać – że wycieczka do kina na rodzimą produkcję nie zawsze jest straconym czasem i pieniędzmi. Przez pewien czas – mieliśmy co prawda straszną filmową dziurę, a efektów specjalnych nie nauczymy się może nigdy. Ale jest lepiej, jaśniej. Coś się zmienia.
Na sam koniec – mamy bardzo zdolnych ludzi od animacji. Ilość Polskich krótkometrażówek które znajdziecie w internecie powala. Od wielkich produkcji jak np. Kinematograf po te mniejsze jak Millhaven – które Wam z przyjemnością prezentuje.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

2 komentarze

Zostaw komentarz: