Skip to main content

Sequele dzielą się na potrzebne i zupełnie zbędne. Czasami bywa również tak, że Hollywood odpuści kontynuowanie jednego ze swoich hitów, bo np. nie ma na niego pomysłu i ku zdziwieniu wszystkich stwierdza, że kasa nie jest jednak najważniejsza. I chociaż robią co mogą, aby uratować nas przed znienawidzeniem danego tytułu, fani nie odpuszczają: piszą petycje, wypłakują się na forach, dręczą twórców na konwentach. I w końcu pod takim naporem pojawia się kontynuacja. Jednym z takich projektów był właśnie Zombieland 2 czyli produkcja dla niektórych (w tym dla mnie) wyczekana, wymarzona i szalenie potrzebna. A do tego kontynuacja w 100% trzymająca się oryginalnych założeń i w oryginalnej obsadzie. Przepis na sequel idealny? Za chwilę się dowiecie.

Do krainy Zombieland 2 trafiamy dokładnie 10 lat od zakończenia części pierwszej. Tallahassee, Columbus, Wichita oraz Little Rock urządzili się w opuszczonym Białym Domu i bez większych zmartwień spędzają tam dzień za dniem. Little Rock nie zna jednak życia przed epidemią i chciałaby opuścić bezpieczne gniazdo wyruszając w świat. Jak to w filmach z zombie w tle bywa – sprawa dość szybko się komplikuje i pojawiają się pewne problemy.

W obsadzie sequela ponownie wystąpili: Woody Harrelson, Jesse Eisenberg, Emma Stone oraz Abigail Breslin – jeśli chodzi o poziom gry aktorskiej to zdecydowanie nie musicie się martwić, bo każda osoba z wspomnianej wyżej czwórki była przynajmniej nominowana do… Oscara (a Emma Stone ma jednego na koncie). Aktorzy świetnie się bawią, widać, że chętnie zagrali w tego typu odmóżdżaczu. Jest więc naturalnie, zabawnie i co najważniejsze z klasą.

Fabuła nie jest jakoś specjalnie przekombinowana – ot wycinek jakiegoś czasu z życia czwórki przyjaciół. Dialogi są całkiem niezłe, a zwroty akcji chociaż dość przewidywalne, to niekiedy… przewidywalno-zaskakujące – jest tu trochę śmiesznych twistów, które rodzą się z całkiem zwykłych dla tego gatunku sytuacji. Generalnie jest jednak dość standardowo, ale jak już powiedziałem: bardzo ludzko, ironicznie i luźno. Żywych trupów panoszy się po okolicy całkiem sporo, Ci dodatkowo zostali podzieleni na kilka mocno zróżnicowanych typów. Ponieważ ewolucja działa nawet w momencie końca świata mamy potwory powolne, mamy biegające, ciche, głupie czy praktycznie niezniszczalne. Największym bólem „zombie movies” jest zawsze dodawanie kompletnie irracjonalnych i niepotrzebnych udziwniaczy do „ras” potworów (zwłaszcza w grach komputerowych)- tutaj ich na szczęście nie ma. Niestety „zombie komedia” to generalnie bardzo delikatny podgatunek filmowy – więcej tu miejsca na ironię, sarkazm i bardziej „swawolne” potraktowanie tematu. Z tego też powodu brakuje straszniejszych czy też brutalniejszych momentów – oczywiście jest krwawo, ale kompletnie bezrefleksyjnie. Trudno jednak oczekiwać czegoś innego po filmie stawiającym na luz – nie ma wyborów moralnych, a przemoc jest groteskowa, zresztą niekiedy przedstawiona po prostu w formie rywalizacji pomiędzy bohaterami. Ale coś za coś, albo film klasy B, albo komedia z tak wielką i genialną obsadą.

Graficznie jest dość znośnie, niestety obserwowane tereny są aż nazbyt puste i szare. Pojawia się co prawda fajnie zrobiona opuszczona autostrada, ale to niestety wszystko. Brakuje jakiegoś efektu wow, ale to nadal wina tego, że mamy do czynienia z komedią, która bardzo mocno odchodzi w pewnych momentach od realizmu (jeśli można powiedzieć coś takiego o zombie filmie). Zapomnijcie więc o większych ostojach ludzkich (chociaż jakieś tam są) z ciekawymi charakterami, ciekawie oddanych miastach do zwiedzania czy mrożących krew w żyłach sytuacjach i widokach – to niestety nie ta bajka. Warto jednak wspomnieć, że warstwę wizualną bardzo fajnie wzmacnia naprawdę dobrze dobrana muzyka.

Zombieland 2 generalnie jest filmem dość dobrym, filmem takim w którym prym wiedzie całkiem sporo niezłego fanserwisu, niekiedy najwyższych lotów – to tak faktycznie spisali wszystkie zasłyszane uwagi i spisali je w swoisty dekalog, a potem rzecz po rzeczy wrzucili do scenariusza. Minusy? Może odrobinę wtórność i wspomniany brak powagi, ale jestem tak wielkim fanem tej serii, że trudno mi o nich wspomnieć obiektywnie. Ja bawiłem się doskonale.

Znośna fabuła, dobre aktorstwo i szereg smaczków tak dla wielbicieli pierwszej części jak i świata zombie – to coś co musicie zobaczyć. Nie jest idealnie, ale dla fanatyków tematu mocne 8/10 – oczywiście w swojej lidze. Czekam na trzecią część – chociaż mam nadzieję, że dopiero za następne 10 lat.

Za bilety dziękuję firmie Multikino.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: