Skip to main content

Teatr Ateneum to klasa sama w sobie, mówiłem to już w poprzednich recenzjach i powtórzę w kolejnej. Tam aktorzy są inni, tam sztuki są inne, w końcu przychodzi tam inna, specyficzna publiczność. Jeśli chodzi o „inność” wystawianych tam przedstawień, to mam na to tylko jedno określenie: są to przedstawienia „z duszą”. Kilka dni temu premierę miała sztuka „Róbmy swoje„, a konkretnie, jeśli używać pełnego tytułu: RÓBMY SWOJE – piosenki Wojciecha Młynarskiego. Będę z Wami bezgranicznie szczery: nazwisko znam, ale twórczości nie. Możecie mnie za to nienawidzić, możecie również  nie wiedzieć o co chodzi. Na szczęście moja partnerka okazała się być na tyle roztropna, że zagłębiła się w temat, dzięki czemu byliśmy chociaż trochę świadomi tego, na co się piszemy – na ponadczasowe ballady pełne celnych spostrzeżeń, niespodziewanych ripost i niezwykłego humoru.

RÓBMY SWOJE – piosenki Wojciecha Młynarskiego to zbiór najbardziej znanych utworów tego poety, satyryka i kabareciarza. Swoisty recital przebojów, aczkolwiek lekko wrzucony w fabularne ramy. Otóż znajdujemy się na peronie metra na którym rozmaite osobistości… śpiewają czekając na kolejny pociąg. Nie jest to jednak musical, nie ma tu jako takiej następującej po sobie fabuły, to po prostu zlepek tego co w dorobku Młynarskiego najważniejsze i najpiękniejsze.

W rolach głównych (czasami naprzemiennie): Julia KONARSKA, Joanna KULIG/Olga SARZYŃSKA, Katarzyna UCHERSKA, Krzysztof GOSZTYŁA, Piotr FRONCZEWSKI, Sebastian JASNOCH, Tomasz SCHUCHARDT oraz muzycy w składzie: Tomasz BAJERSKI/Wojciech BORKOWSKI – fortepian, Paweł  STANKIEWICZ/Mateusz SZEMRAJ – gitara, Maciej SZCZYCIŃSKI/Maciej MATYSIAK – bas, Piotr MAŚLANKA/Szymon LINETTE – perkusja.

106079_7c2b666a9

Tak więc zaczynając od końca – muzyka jest w 100% na żywo i w głównej mierze jest to delikatny jazz, blues, a czasami po prostu to, co akurat potrzebne jest do snucia danej opowieści. Artyści radzą sobie niezwykle dobrze, raz po raz włączając się nawet na pierwsze plany spektaklu, wywołując wśród widzów salwy śmiechu.

Sami aktorzy to w ogóle ewenement – z początku niepozorni, ale gdy tylko zaczynają śpiewać, to nagle do widza dociera fakt, że nie wyobraża już sobie innych wykonań dziedzictwa Młynarskiego. Czuć nie tylko ogromny szacunek do prezentowanych utworów, ale i świetną wizję ich uwspółcześnienia. Pisząc recenzję słucham oryginalnych piosenek w wykonaniu rozmaitych kabaretów, jak i samego autora i chociaż niektórzy uznają to za świętokradztwo – zdecydowaną większość z nich aktorzy Ateneum wykonali lepiej niż w oryginale! Szczególnie głęboko w serce zapadły mi dźwięczne wykonania „Lubię Wrony” czy delikatnie zmieniony „Zeszycik z pierwszej klasy”. Jestem naprawdę miło zaskoczony i chociaż byliśmy najmłodszymi widzami na sali, to jednak uważam, że „Róbmy swoje” skierowane jest i do pokolenia, które wychowywało się przy tych balladach, oraz „nas” – młodych ludzi, którzy nigdy wcześniej się z tym nie spotkali. Zakochałem się!

Dekoracje to jak już powiedziałem po prostu peron metra. Ławka, zespół grający „do kapelusza”, telewizor z informacją kiedy przyjedzie kolejny pociąg – a tak naprawdę wyświetlający tytuły piosenek i czas do ich zakończenia. Metro oczywiście też jest, głównie w postaci światła i dźwięków – muszę przyznać, że sama idea jest bardzo pomysłowa. W przedstawieniu pojawia się jeszcze kilka rekwizytów, ale zdecydowanie warto się nimi zaskoczyć, dlatego nic o nich nie powiem. Z początku wszystko wydaje się niechlujne i chaotyczne, aby już po chwili przenieść nas w magiczny świat, który jak się okazuje możemy znaleźć dosłownie wszędzie. Nawet w podziemnej kolejce. Jestem zaskoczony tym jak perfekcyjnie przemyślaną i wykonaną produkcją jest „Róbmy swoje„.

56fbfbfb74300_o,size,933x0,q,70,h,09395a

Głos aktorów – bo to chyba najważniejsze – jest świetny i bardzo dobrze rozchodzi się po sali, a muzyka go nie zagłusza. Duża w tym zasługa mikrofonów, które artyści mają na stałe przy twarzach. Kiedy mamy usłyszeć oddech – słyszymy go. Gdy górę bierze sopran – wszystko jest tak czyste, jak być powinno. Oczywiście pod względami technicznymi.

Czy sztuka ma minusy? Generalnie niektóre piosenki wymagają nieco bardziej wyraźnego wykonania, bo nie wszystkie słowa są nadal w języku polskim używane w tamtej formie czy brzmieniu – przez co można na chwilę zgubić rytm, gdy aktor za bardzo wczuje się w swoją rolę, ale z całą pewnością nie jest to jakiś wielki minus, bo większość utworów wykonana jest dość czysto. Jak już wcześniej powiedziałem, „Róbmy swoje” to sentymentalna podróż dla trochę starszych widzów i chociaż uwspółcześniona – tych młodszych póki co nie przyciąga (a szkoda!), a Ci starsi mogą poczuć się dziwnie przy niektórych wykonaniach – czasami znacznie odbiegających od rytmu znanego z telewizyjnych kabaretów. Aczkolwiek to już jest taki minus na siłę, którego nie należy brać poważnie, bo uważam, że sztuka spodoba się dosłownie wszystkim – my się przy większości piosenek szeroko uśmiechaliśmy – nie tylko z ich niezwykłej celności – co aktualności, finezji i bajecznej interpretacji.

Róbmy swoje to najnowsza premiera Teatru Ateneum. Najbliższe spektakle już: 2016-04-16 19:00, 2016-04-17 19:00. 2016-04-30 19:00, 2016-05-01 19:00, 2016-05-03 19:00, 2016-05-04 19:00. Bilety kupicie w kasie teatru, oraz przez stronę WWW teatru w cenie od 40 do 90zł. Ale śpieszcie się! Z tego co mi wiadomo rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Ja ze swojej strony polecam w ciemno!

logo_teatr-ateneum

 

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: